Rozpoczął
się październik. Nie jest to bynajmniej pozytywna informacja.
Rozpoczyna się sezon jesiennej pluchy i przenikliwego zimna, co jest
utrapieniem dla wielu osób, zwłaszcza tych o reumatycznej
proweniencji. O nieuchronnym końcu życia będą nam przypominać
reklamy sześciopaków zniczy i złocistych chryzantem, wnoszących
nieco barw do czarnego lastryka na cmentarzu. Z okien domów znikną
begonie i pelargonie, a pojawią się wrzosy. Choć i one w końcu
zbrązowieją i uschną. Tak, idą ponure dni. Dlatego jest to
ostatni dzwonek, aby wziąć szpadel do ręki i pójść ukopać
wiadro korzeni na aromatyczną, rozgrzewającą ziołową kawę!
Dzisiejsza
notka jest poświęcona dwóm najpopularniejszym surogatom kawy –
cykorii podróżnik i mniszkowi lekarskiemu, choć słowo "surogat"
w ich kontekście jest nieco krzywdzące. Tak już utarło się, że
wszystko, co nie jest kawą, musi być jej surogatem, czyli
zamiennikiem, sugerując podświadomie gorsze walory smakowe. Jest to
oczywista nieprawda, co stwierdzam to na podstawie własnych
doświadczeń. Ziołowe kawy być może mają podobny kolor co
prawdziwa kawa, ale zupełnie inne aromaty i smaki.
Zacznijmy
jednak od początku. Dlaczego właśnie ten miesiąc jest odpowiedni do zbioru surowca na ziołową kawę? Korzenie pozyskuje się w
sezonie wczesnowiosennym (marzec – pierwsza połowa kwietnia) albo
na jesieni (wrzesień – październik). Oczywiście istnieją
wyjątki. Korzenie arniki oraz pokrzyku zbieramy już w sierpniu, ale
po ich spożyciu zapewne się przekręcimy, więc możemy je odrzucić
z naszych rozważań. W sezonie zimowym (listopad – luty) korzeni
nie zbieramy. Można byłoby się kłócić co do listopada, ale
dajmy roślinom czas spoczynkowy. Jest też inna przyczyna: szpadla w
zmarzniętą ziemię raczej nie wbijemy. Wracając jednakże do
tematu – wczesna wiosna albo jesień to optymalne terminy na zbiór
części podziemnych, przy czym jako lepszy wskazałbym sezon
jesienny. Korzenie są wówczas pełne substancji odżywczych i
biologicznie aktywnych, zmagazynowanych podczas sezonu wegetacyjnego.
Wykopane wczesną wiosną będą ich mieć mniej, choć nie jest to
wielka różnica, ale trzeba mieć ją na uwadze i wziąć poprawkę,
jeżeli korzenie mają posłużyć na cele farmaceutyczne.
Kawa z mniszka lekarskiego. Fot. autor. |
Robiłem
kawę z korzenia mniszka pospolitego, niekiedy także nazywanego
mleczem – błędnie zresztą, za co pewnie ponosi winę sok
mleczny, wypływający z przełamanych liści czy pędów kwiatowych.
Podobnie robi się ją z korzenia cykorii podróżnik, choć tutaj
zalecam pozyskiwanie surowca z dala od dróg, mimo że właśnie przy
nich najchętniej rośnie. No dobrze, szpadel do ręki i idziemy
kopać. Tego procesu nie będę oczywiście opisywał. Nadmienię
tylko, że warto od razu "weryfikować" to, co wykopaliśmy,
najlepiej jeszcze przed odcięciem rozety liściowej. Korzenie zbyt
wątłe, aby użyć je do naszych celów bądź z widocznymi oznakami
choroby lub niskiej jakości umieśćmy z powrotem w dołku i zasypmy
ziemią. Być może wyrośnie z nich nowa roślina, z której w
przyszłości będziemy mieli pożytek. Korzenie, których szukamy,
powinny być grubości co najmniej połowy małego palca, choć
również nie powinny być grube jak pietruszka – takie tracą
mocno na jakości i walorach smakowych.
Z
ukopanym wiadrem korzeni wracamy do domu, siadamy na krzesełku i
rozpoczynamy przebieranie. Odcinamy wszelkie fragmenty, które nam
się nie podobają, a które mogliśmy przeoczyć. Usuwamy drobne
korzonki, rozgałęzienia rozdzielamy. Wszystko co przeszło ten
etap, myjemy w letniej wodzie za pomocą szorstkiej strony gąbki.
Usuwamy całą ziemię, jaka znajduje się na korzeniach. Ręka męczy
się szybko, dlatego warto zatrudnić do tego osoby z rodziny.
Pamiętajmy o częstej zmianie wody. Na koniec, dla pewności
wszystkie umyte korzenie jeszcze raz opłukujemy i pozostawiamy do
wyschnięcia na kilkanaście minut, po czym osuszamy ściereczką lub
papierem.
Wysuszone korzenie mniszka. Wspaniały aromat! Fot. autor. |
Teraz
korzenie warto pokroić. Tutaj technika jest dowolna. Jedni kroją w
plasterki a inni (tak jak ja) – rozcinają korzeń wzdłuż na pół,
jeżeli to nadal za grubo – to dalej na ćwiartki, a następnie w
na paseczki. Tak przygotowane korzenie należy wysuszyć. Swoje
suszyłem w tzw. dechówce, czyli piecu opalanym drewnem. Z boku
znajduje się piekarnik - 5 godzin w takim miejscu wystarczyło, aby
korzenie wysuszyć na wiór. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób
taką dechówką nie dysponuje. Można zatem korzenie suszyć w
piekarniku zwykłym, ustawionym na temperaturę 50-60 stopni. Kto
takowym nie dysponuje – niech weźmie igłę i przewlecze plasterki
korzenia na nitkę i zawiesi w ciepłym, przewiewnym miejscu.
Oczywiście tym sposobem korzenie będą suszyć się o wiele dłużej,
wysokie jest ryzyko zapleśnięcia, ale nie ma naturalniejszej opcji!
W każdym razie powinny być zauważalnie suche, sztywne, łamiące
się z trzaskiem.
Gdy
już dysponujemy wysuszonym materiałem roślinnym, należy go
zmielić. Użyłem do tego starego, ręcznego młynka do przypraw,
gruntownie wyczyszczonego, aby nie pojawiły się obce smaki. Mogą
być użyte elektryczne młynki, należy jednak pamiętać, aby nie
rozdrobnić korzeni na mąkę. Najlepiej, gdy proszek będzie
wyglądał jak grubo zmielona kawa. Przychodzi w końcu czas na
prażenie. Na rozgrzaną, suchą patelnię wsypujemy nasze korzenie i
doprowadzamy je do brązowego koloru. Należy pilnować, aby nie ich
nie spalić! Róbmy to przez minutę - dwie, używając do tego
drewnianej szpatułki. Gorące przesypujemy na papier i studzimy.
Wystarczy tylko przesypać do słoiczka i gotowe!
Mogę
wypowiedzieć się tylko o kawie mniszkowej, bo tylko ją piłem.
Jest niezwykle aromatyczna, przy czym zapach przypomina orzechy
laskowe. Napar jest ciemny, choć bliżej mu do koloru coca-coli,
niżby kawy. W smaku gładki, przyjemny, orzechowy, bez goryczy.
Doskonały z mlekiem. Nie słodziłbym go, choć oczywiście można
eksperymentować, do czego zachęcam gorąco. Na kubek wystarczy kopiasta łyżeczka.
Co
do kawy z cykorii podróżnik, oddaję głos XVIII-wiecznemu
badaczowi – księdzu Janowi Krzysztofowi Klukowi.
"Korzenie
w kostki pokraiane, pierwey na powietrzu, a potym w piecu ususzone,
palą się, y zażywaią zamiast Kawy: z przydatkiem albo nie,
prawdziwey Kawy. Wiadomo, że Lekarze doskonali, a między niemi y
Tyssot, nie wielką Kawie daią pochwałę: ta zaś z Podróżniku
nierownie znośnieysza iest zdrowiu ludzkiemu."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz