Wyobraźcie
sobie XIX-wieczną aptekę. Wchodząc do niej, widzimy gustowne,
pięknie wykończone, drewniane meble. Na półkach stoją liczne
brązowe butle, wypełnione proszkami lub płynami. Tu i tam stoją przezroczyste sztanglasy, postawione dla przyciągnięcia wzroku,
wypełnione suszonymi korzeniami lub kwiatami.
Z ukrytej przed
wzrokiem sali recepturowej (a jak apteka była naprawdę dobra, to i
również zielarni) dobiega woń aromatycznych ziół, z których
wykonywano przetwory, wchodzące w skład preparatów, na które
czekali klienci. Aptekarz przy pierwszym stole oferuje do
skosztowania ziołowe cukierki, szklaneczkę wzmacniającej lemoniady
lub kieliszeczek czegoś mocniejszego. W takim właśnie miejscu
powstała receptura Balsamu Ryskiego – ziołowej nalewki, która
już od ponad 250 lat, leczy chore ciało i posila zmęczony umysł.
źródło: http://www.baltikum-shop.de |
Czym
jest Balsam Ryski? Jest to spirytusowy wyciąg z aromatycznych ziół
leczniczych, wymyślony w Rydze na początku XIX wieku, sprzedawany
do dziś. Nie jest to jednak definicja w pełni prawdziwa, choć
zasadniczo słuszna. Należy jednak zacząć opowieść od początku.
Balsam Ryski to nalewka prosta w wykonaniu – mieszankę kwiatów,
liści i korzeni zalewa się spirytusem, maceruje przez kilka dni,
przedestylowuje i rozlewa w butelki. Można porównać go do Amolu
lub Aromatolu. Jest równie aromatyczny co one, nie przekłada się
to jednak na jego siłę. Amol i Aromatol to rozpuszczone olejki
eteryczne w etanolu i tego pić kieliszkami się nie da. Balsam jest
o wiele łagodniejszy i nadaje się do spożycia w formie aperitifu.
Bardzo szybko docenili to klienci aptek i fama o nowym, wspaniałym
produkcie zaczęła rozchodzić się po ulicach miasta. Ówczesna
Ryga była miastem portowym a czy jest lepsza pamiątka przywieziona
z morskich wypraw niż butelka dobrego alkoholu? I tak zaczęła się
europejska kariera Balsamu Ryskiego. Marynarze z Danii, Szwecji i
Norwegii zaczęli przywozić do domów nalewkę, pod niebiosa
wychwalając jej zdrowotne zasługi oraz gorzki smak, co było
wielkim atutem produktu. W tamtych czasach panowała moda na
aperitify, więc Balsam zaczął być poszukiwanym produktem, który
powoli obrastał w legendy o jego dobroczynnym działaniu. Jego
popularność wzrosła jeszcze bardziej, gdy nagrodzono go złotym
medalem na wystawie w Sankt Petersburgu w 1860 roku. W odpowiedzi na
liczne głosy klienteli, żądającej "cudownego" produktu,
wielu aptekarzy widząc łatwe zyski, postanowiło wyrabiać i
sprzedawać własny produkt, zachowując przy tym nazwę Balsam
Ryski. Nikomu jednak nie udało się odtworzyć oryginalnej receptury
nalewki wyrabianej na Łotwie.
Zachowało
się sporo przepisów na podróbki sławnej nalewki, przy czym co
jedna to bogatsza. Było to granie pod klientelę, która wiedziała,
czego oczekuje – mocno aromatycznego produktu o dość dużej mocy.
I w istocie, Balsam rzadko schodził poniżej 60°
a przepisy pełne są najróżniejszych importowanych ziół i
przypraw, niekiedy zawierając surowce o zaporowych cenach.
Oczywiście ich dodatek nie zmieniał pierwotnego przeznaczenia
produktu, który opierał się na zwiększaniu produkcji soku
żołądkowego w celu ułatwienia trawienia oraz poprawy apetytu. A
więc cóż wchodziło w skład nalewek?
Zacznę
od kwiatów. Najpowszechniej wykorzystywano rumianek i lawendę, przy
czym ta pierwsza prawie na pewno wchodziła w skład oryginalnej
receptury. Zdarzają się jednak przepisy z kwiatem czarnego bzu,
dziurawca, a nawet róży. Płatki kwiatów były źródłem
najłatwiej dostępnego barwnika, więc sypano je do słoja obficie,
byle tylko uzyskać jak najintensywniejszą barwę. Choć i tak pod
koniec XIX wieku, zaczęto zabarwiać nalewkę karmelem.
Liście
i ziela. Tutaj było pole do popisu dla zręcznych aptekarzy.
Surowców nie brakowało, a wiele było nader tanich. Rozmaryn,
majeranek, macierzanka, bylic trzy rodzaje, hyzop, cząber, oregano,
krwawnik, wrotycz. Zanim upowszechniła się mięta pieprzowa,
używano liści mięty kędzierzawej (Mentha crispa),
posiadającej słodszy zapach. Na pewno stosowano do produkcji
prawdziwego Balsamu szałwię, melisę i piołun.
Korzenie.
Chętnie korzystano z rodzimych gatunków – arcydzięgla, kozłka
lekarskiego, lubczyku i tataraku. Nie gardzono jednak imbirem i
galangą.
Nasiona
i owoce. Aby polepszyć właściwości trawienne, nie szczędzono
anyżu, kopru włoskiego, muszkatołowca i jałowca.
Pozostałe.
Jako corrigens, gdy
nie udało się uzyskać odpowiedniego aromatu, a także poniekąd
dla podbicia ceny i zwiększenia siły, dodawano niezwykle drogie
importowane surowce. Kora cynamonu, mirra, olibanum, sasafras,
mastyks, drewno sandałowe, a to wszystko podlewano spirytusem, bądź
bardziej snobistycznie – koniakiem. Gdyby jednak kolor (i cena!)
nie odpowiadały aptekarzowi, wlewano do słoja nalewkę ze znamion
krokusa. Balsam gotowy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz