Napisanie
tego tekstu nie było łatwe. Musiałem się mocno zastanowić, czy
wypada mi jako zielarzowi publikować informacje
o poronnym działaniu ziół. Koniec końców
doszedłem do wniosku, że jest to wiedza naukowa, oparta na faktach, więc czemu jej nie opisać?
Niniejszy tekst jest pracą naukową z zakresu medycyny, fitoterapii oraz historii. Jeżeli komuś nie podoba się temat - niech nie czyta. Przedstawiam tutaj tylko i wyłącznie udowodnione FAKTY. Pod żadnym pozorem nie namawiam nikogo do stosowania tych środków.
Aby napisać tę notkę, musiałem przestudiować kilka nowych opracowań dotyczących zastosowań medycznych roślin europejskich oraz źródła traktujące o toksyczności związków roślinnych. Prezentowana wiedza jest aktualna, choć nie tak szczegółowa jakbym chciał. Nikt nie prowadzi badań nad działaniem ziół w zakresie indukowania poronienia, więc ustalenie dawek jest dosyć "ślepe" i wynika z doniesień medycznych, głównie opartych na informacjach typu "ile trzeba zjeść tej rośliny, aby się przekręcić".
Aby napisać tę notkę, musiałem przestudiować kilka nowych opracowań dotyczących zastosowań medycznych roślin europejskich oraz źródła traktujące o toksyczności związków roślinnych. Prezentowana wiedza jest aktualna, choć nie tak szczegółowa jakbym chciał. Nikt nie prowadzi badań nad działaniem ziół w zakresie indukowania poronienia, więc ustalenie dawek jest dosyć "ślepe" i wynika z doniesień medycznych, głównie opartych na informacjach typu "ile trzeba zjeść tej rośliny, aby się przekręcić".
Ciężarnym
kobietom na ogół odradza się stosowanie ziół, a to z tego
względu, że łatwiej wykluczyć wszystkie, niż wybierać te, które
w ich stanie można stosować. Po prawdzie to nawet marchewka nie
jest wskazana (jak i pietruszka, seler oraz ogólnie wszystkie z
rodziny Apiaceae) ze względu
na zawartość olejku eterycznego. Nic więc dziwnego, że przy
większości roślin znajdziemy informacje "może wywoływać
poronienia / nie dla kobiet w ciąży". Dotyczy to przede
wszystkim roślin z rodziny Apiaceae, Lamiaceae,
oraz tych, które działają przeciwpasożytniczo, przeczyszczająco.
Dwie ostatnie grupy, działają bardzo wyraźnie już w niewielkich
dawkach, które zazwyczaj są bliskie dosis toxica
i dosis letalis. Chcąc
wywołać poronienie, musimy się do nich zbliżyć, pilnując
jednocześnie, aby nie przekroczyć tej ostatniej, dosis
letalis będącej dawką
śmiertelną. Inaczej mówiąc: próba pozbycia się płodu za pomocą
ziół, jest stąpaniem po nader kruchym lodzie. Każda próba
niekorzystnego wpłynięcia na płód, mocno odbije się na zdrowiu
kobiety. Nie jest to do uniknięcia. Skutki uboczne będą tym
większe, im bardziej osłabiona, chorowita będzie ciężarna. Będą zależeć również od zastosowanej dawki, na którą wpływa również stan fizyczny, psychiczny, waga i indywidualne cechy osobnicze. Nic więc dziwnego, że spędzaniem płodu zajmowali się wytrawni zielarze.
Amatorzy-zielarze mogli swoje "pacjentki" po prostu zabić,
podobnie jak kobiety próbujące robić to na własną rękę.
Wytypowałem
cztery rośliny, które z pewnością działają poronnie, pomijając
wiele roślin być może skuteczniejszych, ale niezwykle
niebezpiecznych. Poniżej prezentowane, przy zachowaniu pełnej
rozwagi, działały jak oczekiwano, jednocześnie nie katując
zbyt rozległymi skutkami ubocznymi.
Arbuz
kolokwinta Citrullus colocynthis
– bylina z dyniowatych (Cucurbitaceae).
Owoce przypominają melony lub arbuzy. Są koloru żółtego lub
żółtozielonego, wielkości pięści, rzadko większe. Przekrojone
nie wydzielają zapachu, w smaku bardzo gorzkie. W terapii
wykorzystuje się głównie wysuszony miąższ, rzadko sproszkowane
nasiona lub korzenie. Znany jest przypadek pewnej kobiety, która
chcąc spędzić płód, spożyła 120 g nasion w efekcie czego
zmarła po kilkudziesięciu godzinach.
Dawki
rzędu 100-300 mg wywołują efekt przeczyszczający. Dziennie można
spożyć do 600 mg. Aby wywołać poronienie, należy zbliżyć się
do dosis toxica, czyli
spożyć około 1000-1250 mg sproszkowanej owocni. Dosis
letalis została wyznaczona na
2000 mg. Spożycie dosis toxica
oczywiście będzie miało swoje konsekwencje – silna biegunka z
hematochezją (krew w stolcu), bolesne kolki, wymioty, bladość,
kilkudniowe silne wyniszczenie organizmu.
Mięta
polej Mentha pulegium
z rodziny jasnotowatych Lamiaceae
występuje w Polsce raczej rzadko, choć często bywa wspominana w
dziełach XVI i XVII wiecznych (musiała być wówczas szerzej
rozpowszechniona). Łodyga niewielka, do 30-40 cm, listki drobne,
aromatyczne. W aktualnej fitoterapii nie ma znaczenia. Wykonywano z
niej herbatki ziołowe, wodne ekstrakty i nalewki etanolowe. Co do
tych ostatnich, warto odnotować przypadek śmierci po dwóch
tygodniach spożywania zaledwie 15 mililitrów dziennie. Śmierć
wywołały najprawdopodobniej metabolity wątrobowe monoterpenu o
nazwie pulegon obecnego w olejku eterycznym.
Olejek
eteryczny z mięty polej ma silne właściwości hepatotoksyczne (o
czym wyżej), neurotoksyczne i być może rakotwórcze, które jednak
uwidaczniają się przy dłuższym zażywaniu. Z pewnością wiemy,
że spożycie 11,69 g powoduje kolejno: utratę przytomności,
ślinotok, zapaść i poronienie. Zażycie 5 g może (nie musi!)
spowodować zapaść, zatem skuteczną dawkę należałoby ustalić
właśnie w tych okolicach, przy czym mowa tylko o olejku. Oprócz
trudności krążeniowych pojawiłyby się zawroty głowy, omamy i
halucynacje oraz senność. Nie mam pewności, który przetwór byłby
bezpieczniejszy – olejek czy też nalewka. Sądzę jednak, że
jednorazowe zażycie porcji olejku rozpuszczonej w alkoholu byłoby
optymalne.
Muszkatołowiec
korzenny Myrstica fragrans
z rodziny muszkatołowatych (Myrsticaceae).
Tropikalne, wiecznie zielone drzewo, cenione na świecie ze względu
na aromatyczne nasiona (gałkę muszkatołową) oraz osnówkę
otaczającą gałkę (kwiat muszkatołowy).
W
przypadku tego surowca zielarskiego, mamy dosyć dużo doniesień
medycznych, co pozwala precyzyjniej oszacować dawkę i skutki. Jest
on dość silnie działający. Odnotowano przypadek śmierci małego
chłopca, który spożył dwa całe nasiona. Sławna komisja E
zaznaczyła w swojej monografii, iż 5 g sproszkowanego nasienia
powoduje poważne zaburzenia psychiczne – omamy, uczucie utraty
kończyn, strach przed śmiercią, wizje. Oczywiście pojawiają się
również wymioty i zaburzenia oddychania, senność. Nieprecyzyjnie
wyznaczono dawkę poronną, posiłkując się frazą "więcej
niż dziewięć łyżeczek do herbaty" co sugeruje około 40
gramów, przy czym spożycie takiej ilości jest raczej niemożliwe
fizycznie. Opory zaczęłyby się już po jednej łyżeczce a co
dopiero zjeść dziewięć! Rozwiązaniem mogłaby być nalewka lub
ekstrakt. Jednakże bardzo prawdopodobne byłoby wpadnięcie w
śpiączkę, co notuje się przy przedawkowaniu tego surowca.
Crocus sativus |
Na
koniec pozostawiłem chyba najbezpieczniejszy i prawdopodobnie
najbardziej skuteczny środek poronny. Ma ogromny minus – jest
kosztowny. Chodzi o krokusa uprawnego – Crocus sativus
z rodziny kosaćcowatych (Iridaceae).
Z bulwocebuli krokusa wyrasta piękny kwiat koloru różowego lub
fioletowego z trzema znamionami które są surowcem zielarskim
(Stigma Croci)
i przyprawowym. Dosyć często zdarza się fałszowanie szafranu za
pomocą suszonych płatków nagietka, sztucznych barwników lub
suszonej wołowiny.
Efekt
poronny jest niemal pewny. Komisja E ustaliła go na 10 gramów co
stanowi połowę dosis
letalis.
10 gramów stanowi dwu krotność dosis
toxica,
przez co spodziewać możemy się bardzo intensywnych skutków
ubocznych. Mogą przydarzyć się wymioty, biegunki, bóle głowy,
nadmierna potliwość, a jeżeli wierzyć średniowiecznym pisarzom,
także wzmożenie popędu seksualnego.
Dzień dobry,
OdpowiedzUsuńprawdopodobnie wyjdę na ignoranta - lecz właśnie dlatego pytam eksperta - czy zioła jak piołun, ruta czy anamu nie są mniej zagrażającymi życiu czy zdrowiu ?
Z moich "doświadczeń" - piołun bylica i ruta to były zioła stosowane przez nasze babcie, prababcie w takich sytuacjach. Nie spotkałam się nigdy z żadną opowieścią, aby kobieta po tych ziołach ledwo uszła z życiem. Jednakże chciałabym jeszcze zapytać, jeśli mogę liczyć na odpowiedź, czy według Pana wiedzy - te wszystkie skutki uboczne (nie wliczając zgonu) miały być długotrwałe czy towarzyszyć jedynie po zażyciu i w trakcie "rozwiązania"?
Dlaczego pytam - ponieważ sam poród naturalny jak i poronienie naturalne dają równie nieprzyjemne, a często gorsze "skutki uboczne", zawroty głowy, wymioty, krwotoki nie raz śmiertelne i kilkudniowe wyniszczenie organizmu, taki wysiłek jak kilkunastogodzinna akcja porodowa nie jest żadnym cudem, tylko rzezią na kobiecym ciele i niejednokrotnie psychice. Jednakże zakładam, że aby nie być posądzonym o propagowanie tego typu zabiegów, być może dany post jest delikatnie przejaskrawiony.
Pozdrawiam i liczę na odpowiedź.
Dobry wieczór.
UsuńCo do Petiveria alliacea - nie mam doświadczeń z tą rośliną także w sensie naukowym. Wiem, że są prowadzone badania nad nią od lat bodaj 90., ale kompleksowego podsumowania nie widziałem. Zresztą nie jestem wielkim optymistą - naprawdę wiele roślin wykazuje w badaniach in vitro wręcz cudowne właściwości, jednakowóż in vivo wychodzi zupełnie inaczej...
Co do piołunu i ruty - zasadniczo unikałbym stopniowania w stylu "mniej zagrażające życiu", "bardziej zagrażające życiu" i tak dalej. Zioła te były stosowane (przy czym regionalne mutacje zwyczajów terapeutycznych mogły się mocno od siebie różnić!) również i w takich sytuacjach - jako abortivum, ale wszystko zależy od dawki! Dawka, sposób przyjmowania, stan kobiety fizyczny i psychiczny: to wszystko ma wpływ. Owszem, jedne mogły zażyć rutę, ta spełniła swoje zadanie i prababce nie stało się nic; natomiast druga mogła trafić na długie tygodnie do łóżka, jeżeli nie na cmentarz. Skutki uboczne - jeżeli istniały (dobrej wiedzy o tym nie mamy nawet dziś!) - to były długotrwałe, rozwlekłe w czasie, przy czym wiedza nt. zdrowia była bardzo niska, tak iż nie potrafiono powiązać choroby z przyczyną. Zresztą choroba zawsze ma wiele przyczyn, od nas zależy jak bardzo dokładamy do pieca. Po zażyciu raczej żadnych skutków ubocznych nie było, jeżeli już, to szukałbym problemów gastrycznych, mdłości, być może wymiotów. Raczej niczego więcej. Badanie tego jest zdecydowanie utrudnione - ciężko przekonać kogokolwiek do przekroczenia dawki, aby odnotować reakcję organizmu na takie ilości. Kiedyś badacze mieli zdecydowanie mniej oporów.
Dziękuję za pytanie i pozdrawiam!
B.B.