niedziela, 25 września 2016

Wybrane roślinne środki poronne

Napisanie tego tekstu nie było łatwe. Musiałem się mocno zastanowić, czy wypada mi jako zielarzowi publikować informacje o poronnym działaniu ziół. Koniec końców doszedłem do wniosku, że jest to wiedza naukowa, oparta na faktach, więc czemu jej nie opisać? 

Niniejszy tekst jest pracą naukową z zakresu medycyny, fitoterapii oraz historii. Jeżeli komuś nie podoba się temat - niech nie czyta. Przedstawiam tutaj tylko i wyłącznie udowodnione FAKTY. Pod żadnym pozorem nie namawiam nikogo do stosowania tych środków. 

Aby napisać tę notkę, musiałem przestudiować kilka nowych opracowań dotyczących zastosowań medycznych roślin europejskich oraz źródła traktujące o toksyczności związków roślinnych. Prezentowana wiedza jest aktualna, choć nie tak szczegółowa jakbym chciał. Nikt nie prowadzi badań nad działaniem ziół w zakresie indukowania poronienia, więc ustalenie dawek jest dosyć "ślepe" i wynika z doniesień medycznych, głównie opartych na informacjach typu "ile trzeba zjeść tej rośliny, aby się przekręcić".

Ciężarnym kobietom na ogół odradza się stosowanie ziół, a to z tego względu, że łatwiej wykluczyć wszystkie, niż wybierać te, które w ich stanie można stosować. Po prawdzie to nawet marchewka nie jest wskazana (jak i pietruszka, seler oraz ogólnie wszystkie z rodziny Apiaceae) ze względu na zawartość olejku eterycznego. Nic więc dziwnego, że przy większości roślin znajdziemy informacje "może wywoływać poronienia / nie dla kobiet w ciąży". Dotyczy to przede wszystkim roślin z rodziny Apiaceae, Lamiaceae, oraz tych, które działają przeciwpasożytniczo, przeczyszczająco. Dwie ostatnie grupy, działają bardzo wyraźnie już w niewielkich dawkach, które zazwyczaj są bliskie dosis toxica i dosis letalis. Chcąc wywołać poronienie, musimy się do nich zbliżyć, pilnując jednocześnie, aby nie przekroczyć tej ostatniej, dosis letalis będącej dawką śmiertelną. Inaczej mówiąc: próba pozbycia się płodu za pomocą ziół, jest stąpaniem po nader kruchym lodzie. Każda próba niekorzystnego wpłynięcia na płód, mocno odbije się na zdrowiu kobiety. Nie jest to do uniknięcia. Skutki uboczne będą tym większe, im bardziej osłabiona, chorowita będzie ciężarna. Będą zależeć również od zastosowanej dawki, na którą wpływa również stan fizyczny, psychiczny, waga i indywidualne cechy osobnicze. Nic więc dziwnego, że spędzaniem płodu zajmowali się wytrawni zielarze. Amatorzy-zielarze mogli swoje "pacjentki" po prostu zabić, podobnie jak kobiety próbujące robić to na własną rękę.

Wytypowałem cztery rośliny, które z pewnością działają poronnie, pomijając wiele roślin być może skuteczniejszych, ale niezwykle niebezpiecznych. Poniżej prezentowane, przy zachowaniu pełnej rozwagi, działały jak oczekiwano, jednocześnie nie katując zbyt rozległymi skutkami ubocznymi.

Arbuz kolokwinta Citrullus colocynthis – bylina z dyniowatych (Cucurbitaceae). Owoce przypominają melony lub arbuzy. Są koloru żółtego lub żółtozielonego, wielkości pięści, rzadko większe. Przekrojone nie wydzielają zapachu, w smaku bardzo gorzkie. W terapii wykorzystuje się głównie wysuszony miąższ, rzadko sproszkowane nasiona lub korzenie. Znany jest przypadek pewnej kobiety, która chcąc spędzić płód, spożyła 120 g nasion w efekcie czego zmarła po kilkudziesięciu godzinach.

Dawki rzędu 100-300 mg wywołują efekt przeczyszczający. Dziennie można spożyć do 600 mg. Aby wywołać poronienie, należy zbliżyć się do dosis toxica, czyli spożyć około 1000-1250 mg sproszkowanej owocni. Dosis letalis została wyznaczona na 2000 mg. Spożycie dosis toxica oczywiście będzie miało swoje konsekwencje – silna biegunka z hematochezją (krew w stolcu), bolesne kolki, wymioty, bladość, kilkudniowe silne wyniszczenie organizmu.

Mięta polej Mentha pulegium z rodziny jasnotowatych Lamiaceae występuje w Polsce raczej rzadko, choć często bywa wspominana w dziełach XVI i XVII wiecznych (musiała być wówczas szerzej rozpowszechniona). Łodyga niewielka, do 30-40 cm, listki drobne, aromatyczne. W aktualnej fitoterapii nie ma znaczenia. Wykonywano z niej herbatki ziołowe, wodne ekstrakty i nalewki etanolowe. Co do tych ostatnich, warto odnotować przypadek śmierci po dwóch tygodniach spożywania zaledwie 15 mililitrów dziennie. Śmierć wywołały najprawdopodobniej metabolity wątrobowe monoterpenu o nazwie pulegon obecnego w olejku eterycznym.

Olejek eteryczny z mięty polej ma silne właściwości hepatotoksyczne (o czym wyżej), neurotoksyczne i być może rakotwórcze, które jednak uwidaczniają się przy dłuższym zażywaniu. Z pewnością wiemy, że spożycie 11,69 g powoduje kolejno: utratę przytomności, ślinotok, zapaść i poronienie. Zażycie 5 g może (nie musi!) spowodować zapaść, zatem skuteczną dawkę należałoby ustalić właśnie w tych okolicach, przy czym mowa tylko o olejku. Oprócz trudności krążeniowych pojawiłyby się zawroty głowy, omamy i halucynacje oraz senność. Nie mam pewności, który przetwór byłby bezpieczniejszy – olejek czy też nalewka. Sądzę jednak, że jednorazowe zażycie porcji olejku rozpuszczonej w alkoholu byłoby optymalne.

Muszkatołowiec korzenny Myrstica fragrans z rodziny muszkatołowatych (Myrsticaceae). Tropikalne, wiecznie zielone drzewo, cenione na świecie ze względu na aromatyczne nasiona (gałkę muszkatołową) oraz osnówkę otaczającą gałkę (kwiat muszkatołowy).

W przypadku tego surowca zielarskiego, mamy dosyć dużo doniesień medycznych, co pozwala precyzyjniej oszacować dawkę i skutki. Jest on dość silnie działający. Odnotowano przypadek śmierci małego chłopca, który spożył dwa całe nasiona. Sławna komisja E zaznaczyła w swojej monografii, iż 5 g sproszkowanego nasienia powoduje poważne zaburzenia psychiczne – omamy, uczucie utraty kończyn, strach przed śmiercią, wizje. Oczywiście pojawiają się również wymioty i zaburzenia oddychania, senność. Nieprecyzyjnie wyznaczono dawkę poronną, posiłkując się frazą "więcej niż dziewięć łyżeczek do herbaty" co sugeruje około 40 gramów, przy czym spożycie takiej ilości jest raczej niemożliwe fizycznie. Opory zaczęłyby się już po jednej łyżeczce a co dopiero zjeść dziewięć! Rozwiązaniem mogłaby być nalewka lub ekstrakt. Jednakże bardzo prawdopodobne byłoby wpadnięcie w śpiączkę, co notuje się przy przedawkowaniu tego surowca.

Crocus sativus
Na koniec pozostawiłem chyba najbezpieczniejszy i prawdopodobnie najbardziej skuteczny środek poronny. Ma ogromny minus – jest kosztowny. Chodzi o krokusa uprawnegoCrocus sativus z rodziny kosaćcowatych (Iridaceae). Z bulwocebuli krokusa wyrasta piękny kwiat koloru różowego lub fioletowego z trzema znamionami które są surowcem zielarskim (Stigma Croci) i przyprawowym. Dosyć często zdarza się fałszowanie szafranu za pomocą suszonych płatków nagietka, sztucznych barwników lub suszonej wołowiny.

Efekt poronny jest niemal pewny. Komisja E ustaliła go na 10 gramów co stanowi połowę dosis letalis. 10 gramów stanowi dwu krotność dosis toxica, przez co spodziewać możemy się bardzo intensywnych skutków ubocznych. Mogą przydarzyć się wymioty, biegunki, bóle głowy, nadmierna potliwość, a jeżeli wierzyć średniowiecznym pisarzom, także wzmożenie popędu seksualnego. 

2 komentarze:

  1. Dzień dobry,
    prawdopodobnie wyjdę na ignoranta - lecz właśnie dlatego pytam eksperta - czy zioła jak piołun, ruta czy anamu nie są mniej zagrażającymi życiu czy zdrowiu ?
    Z moich "doświadczeń" - piołun bylica i ruta to były zioła stosowane przez nasze babcie, prababcie w takich sytuacjach. Nie spotkałam się nigdy z żadną opowieścią, aby kobieta po tych ziołach ledwo uszła z życiem. Jednakże chciałabym jeszcze zapytać, jeśli mogę liczyć na odpowiedź, czy według Pana wiedzy - te wszystkie skutki uboczne (nie wliczając zgonu) miały być długotrwałe czy towarzyszyć jedynie po zażyciu i w trakcie "rozwiązania"?
    Dlaczego pytam - ponieważ sam poród naturalny jak i poronienie naturalne dają równie nieprzyjemne, a często gorsze "skutki uboczne", zawroty głowy, wymioty, krwotoki nie raz śmiertelne i kilkudniowe wyniszczenie organizmu, taki wysiłek jak kilkunastogodzinna akcja porodowa nie jest żadnym cudem, tylko rzezią na kobiecym ciele i niejednokrotnie psychice. Jednakże zakładam, że aby nie być posądzonym o propagowanie tego typu zabiegów, być może dany post jest delikatnie przejaskrawiony.
    Pozdrawiam i liczę na odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór.
      Co do Petiveria alliacea - nie mam doświadczeń z tą rośliną także w sensie naukowym. Wiem, że są prowadzone badania nad nią od lat bodaj 90., ale kompleksowego podsumowania nie widziałem. Zresztą nie jestem wielkim optymistą - naprawdę wiele roślin wykazuje w badaniach in vitro wręcz cudowne właściwości, jednakowóż in vivo wychodzi zupełnie inaczej...

      Co do piołunu i ruty - zasadniczo unikałbym stopniowania w stylu "mniej zagrażające życiu", "bardziej zagrażające życiu" i tak dalej. Zioła te były stosowane (przy czym regionalne mutacje zwyczajów terapeutycznych mogły się mocno od siebie różnić!) również i w takich sytuacjach - jako abortivum, ale wszystko zależy od dawki! Dawka, sposób przyjmowania, stan kobiety fizyczny i psychiczny: to wszystko ma wpływ. Owszem, jedne mogły zażyć rutę, ta spełniła swoje zadanie i prababce nie stało się nic; natomiast druga mogła trafić na długie tygodnie do łóżka, jeżeli nie na cmentarz. Skutki uboczne - jeżeli istniały (dobrej wiedzy o tym nie mamy nawet dziś!) - to były długotrwałe, rozwlekłe w czasie, przy czym wiedza nt. zdrowia była bardzo niska, tak iż nie potrafiono powiązać choroby z przyczyną. Zresztą choroba zawsze ma wiele przyczyn, od nas zależy jak bardzo dokładamy do pieca. Po zażyciu raczej żadnych skutków ubocznych nie było, jeżeli już, to szukałbym problemów gastrycznych, mdłości, być może wymiotów. Raczej niczego więcej. Badanie tego jest zdecydowanie utrudnione - ciężko przekonać kogokolwiek do przekroczenia dawki, aby odnotować reakcję organizmu na takie ilości. Kiedyś badacze mieli zdecydowanie mniej oporów.

      Dziękuję za pytanie i pozdrawiam!
      B.B.

      Usuń