Ostatnio
miałem wyjątkową nieprzyjemność przeprowadzenia krótkiej
polemiki dotyczącej preparatów galenowych z panią Justyną
Głażewską, która prowadzi stronę Fitopower
(http://justynaglazewska.eu/).
Chodzi o krótki artykuł udostępniony na Facebooku, w którym pani
Głażewska opisuje różne formy leków, które można sporządzić
z roślin. Nie omieszkałem wsadzić swoich trzech groszy w
komentarzu, który to jednak szybko został usunięty. Nie lubię,
gdy wiedza jest kasowana. Nie lubię tego tak mocno, że aż poświęcę
temu nieszczęsnemu wpisowi całą notkę.
NAPAR
"Zioła
zalewa się wrzącą wodą, następnie studzi i cedzi po czasie 15
min. Napar jest gotowy do spożycia."
Zasadniczo
zgadzam się co do formy przygotowania naparu. Takie są zalecenia:
dodajemy wodę w temperaturze 100°C
do surowca i gotujemy przez 15 minut, najlepiej w łaźni wodnej.
Cedzimy i... już koniec? Co z ubytkiem masy wody? Wygotowany
surowiec też tak zostawiamy do wyrzucenia? Otóż nie! Gotujemy
wodę, zalewamy nią surowiec, niech postoi minutę-dwie i uzupełniamy brakującą masę.
ODWAR
Pani
Justyna napisała, iż sporządzamy gdy nasz surowiec zawiera
substancje trudno rozpuszczalne w wodzie. To, że będziemy surowiec
gotować, rozpuszczalności związków chemicznych w ogóle nie
zwiększy, chyba że trafimy na takie, które rozpuszczają się w
wodzie wrzącej. Odwary są przeznaczone dla części roślin
wyjątkowo twardych i trudnych w obróbce: kora, korzeń, kłącza –
o zwartej budowie anatomicznej. Wodę do odwarów możemy zakwasić
(dla surowców alkaloidowych) lub zalkalizować (saponiny kwaśne)
albo zostawić tak jak jest (reszta roślin, chyba że udowodniono
inaczej).
Nie mogę zgodzić się z tezą, jakoby stan wrzenia w odwarze powinien trwać 2-4 minuty. Jest to nieprawda. Ten rodzaj preparatu wykonuje się dosyć długo: około 45 minut, z czego 30 minut przypada na stan wrzenia wody (powyżej 90'C).
MACERAT
"...spożywa
się podgrzany..."
Nie
znam wytycznych, które mówią o podgrzewaniu maceratu. Wykonujemy
tę formę z surowców śluzowych, które są dosyć wrażliwe na
działanie temperatury. Podgrzanie może spowodować rozpuszczenie
skrobi a stąd jeden krok do kisielu.
POWIDEŁKA
Jestem
zaskoczony, że wyciągnęła Pani tę formę preparatów ziołowych
z czeluści niebytu. Już w latach 60. nikt ich nie wykonywał. Ich
chwała zniknęła po drugiej wojnie światowej – a niesłusznie.
Zdrowe, pożywne, łatwo coś tam wsypać. Sporządza się je prosto:
łączy powidła z proszkiem. Najczęściej wybiera się śliwkowe
albo tamaryndowe. Dżemy są stanowczo za rzadkie. Pani napisała, że
owoce łączy się z miodem: w taki sposób robimy deser, nie leki
roślinne. Miód a powidełka to zupełnie inne sprawy: dla tego
pierwszego są zarezerwowane ziołomiody. Można go dodać do
powidełek jako corrigens,
ale nie może stanowić basis!
Wyjdzie za rzadkie? To szczyptę zagęszczacza i już mamy powidełka!
SOKI
To
jest dobre. "...surowiec roślinny należy zmiażdżyć, [...]
wycisnąć i pozostawić w temperaturze pokojowej przez kilka dni.
Potem zlać sok znad osadu. [...] Spożywać bezpośrednio po
przyrządzeniu."
Powiem
szczerze: nie rozumiem ni w ząb! Faza "bezpośrednio po
przyrządzeniu" następuje, gdy wyciśniemy sok z rośliny.
Pozostawienie go w temperaturze pokojowej na kilka dni, spowoduje co
najmniej zatrucie. Jak można komukolwiek polecać do picia
przefermentowany, zanieczyszczony zacier? Woland w Mistrzu i
Małgorzacie słusznie łajał bufetowego o sprzedaż jesiotra
drugiej świeżości. Pani Justyno! Świeżość jest tylko jedna –
pierwsza i jedyna dla soków. Soki, napary i odwary sporządzamy i
spożywamy ex tempore.
Tyle ile trzeba.
NALEWKI
Napisała
Pani: "zalewa się wódką (O mój Boże, nie, nie zalewamy wódką.
Odpowiednią mieszanką etanolu i wody, jedne nalewki robimy tak, aby
finalnie osiągnąć 65% a inne 35%) lub winem." Nie, nie ma czegoś
takiego jak nalewka na winie. To ma swoją nazwę: wino. Również
nie istnieje nalewka na glicerynie. I co z tego, że gliceryna to
alkohol? To jest gliceryt! Zresztą zalewać można robaka, tutaj
macerujemy albo jeszcze lepiej: robimy perkolat. Duże naczynie w
kształcie stożka, surowiec, trzy części ekstrahentu... To nie
jest "hop-siup"!
SYROPY
"Przyrządzone
na ciepło soki owocowe w których rozpuszcza się cukier [...]".
A co z syropem prawoślazowym? Albo z syropem miętowym? Tam też
mamy sok owocowy?
"następnie
gotuje [...]" - nie zawsze! Jeżeli nasz syrop zawiera
substancje lotne, wykonujemy syrop na zimno. Ważne, aby osiągnąć
odpowiednie stężenie cukru.
I
na koniec największa herezja dotycząca syropów "łatwo
ulegają zepsuciu". Ech.
Muszę sprostować- polemika nie dotyczyła preparatów galenowych, tylko formy Pana przekazu. :)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie przychylam się do uwag merytorycznych- zapraszam do śledzenia mojego bloga :)
Imienniku mój, Bartłomieju! Forma przekazu nad wyraz agresywna. Polecam litr 65% nalewki z korzenia kozłka lekarskiego i spokój... duuużo spokoju. Jak litr nie pomoże to dwa. ;-)
OdpowiedzUsuńA któż to się ukrywa jako Anonim? :) Do ogółu trafiają mocne, konkretne argumenty, nawet gdy są podlane nieco bardziej stanowczym tonem. Takie mam reakcje na Facebooku. Dlaczego nie polecisz intraktu melisowego tylko śmierdzącego kozłka? :)
UsuńTeraz to ja nie zrozumialem kto kogo i dlaczego poprawia
OdpowiedzUsuń"Odpowiednią mieszanką etanolu i wody, jedne nalewki robimy tak, aby finalnie osiągnąć 65% a inne 35%) lub winem. Nie, nie ma czegoś takiego jak nalewka na winie. To ma swoją nazwę: wino." Jedne nalewki robimy... lub winem i zaraz dalej - nie ma czegos takiego jak nalewka na winie wiec ??? Czyli jesli zaleje, jednak uparcie, cos winem to nie jest to nalewka tylko wino?
Trafilem tutaj z Patronite i raczej sie zawiodlem.
Tomasz
Panie Tomaszu, może faktycznie powinienem zaznaczyć lepiej, co napisała p. Głażewska. Pełne zdanie jej autorstwa brzmi tak: "zalewa się wódką lub winem". Moje wtrącenie w nawiasie wewnątrz nieoznaczonego cytatu może faktycznie mylić szyk zdania i wprowadzać w błąd. Dziękuję za zwrócenie uwagi.
UsuńUjąłem cytat w kursywę i oznaczyłem cudzysłowami. Wracając do pytania: "Czyli jesli zaleje, jednak uparcie, cos winem to nie jest to nalewka tylko wino?" śpieszę odpowiedzieć. Formalnie tak, to jest wino, przy czym nie zna znaczenia czy białe czy czerwone. Historia precyzyjnie to rozróżniła, pewnie ze względu na zawartość etanolu w winie + dodatki wynikające z samego wina. Ale przecież nie jestem wyrocznią, ani nikogo nie zmuszę do stosowania takiego nazewnictwa, jakie będzie uważał za stosowne. Wypada jednak podkreślić pewne kwestie zasadnicze, wynikające z mocy używanego rozpuszczalnika i ich charakterów.
UsuńAch, ostatni komentarz. Za bardzo się rozdrobniłem. Zapraszam do kontaktu via e-mail. Z chęcią wyjaśnię jeszcze coś, jeżeli jest taka potrzeba. Chciałbym również dowiedzieć się, co wpłynęło na Pańską ocenę Manuału. Będzie to dla mnie wskazówką, jak prowadzić blog.
UsuńBardzo ciekawy artykuł i dyskusja, ze swojej strony sugeruje jeszcze się zapoznać z literatura. Ćwiczenia z receptury Krówczyńskiego i Receptura apteczna Jachowiczowej. Wszystko zależy od tego na których składnikach nam zależy i jaki odczyn będzie miał dany roztwór. Warto się zapoznać z wykazem dawek z Farmakopei Polskiej bo ziołami też można zaszkodzić. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPosiadam Ćwiczenia i są dobre, natomiast publikacja pani Jachowicz Ameryki nie odkrywa, gdyż brała udział w tworzeniu Ćwiczeń Krówczyńskiego. Co do FP, jest ona dosyć uboga jeżeli chodzi o zioła (i bardzo zachowawcza w tym względzie). Są inne publikacje, niezgorsze.
Usuń