poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Czy siewca już przyjechał?

Wpisy związane z lecznictwem ludowym pojawiają się dość rzadko na moim blogu, co nie oznacza, iż zajmuję się tym tematem. Uznałem, że niesienie kaganka oświaty rzucającego choć trochę światła na prawdziwy, niewyimaginowany świat medycyny, jest dla mnie priorytetową sprawą. Ale przecież nie samymi badaniami człowiek żyje; lżejszy tekst zupełnie nie zaszkodzi mojemu autorytetowi, a może przynieść jedynie wiedzę i pociechę moim Czytelnikom. Jeżeli statystyki notki będą korzystne, podobne tematy pojawią się w przyszłości – mam pewien arsenał pomysłów do wykorzystania! 


Słowa bez wątpienia mają moc – wypowiedziane działają silnie i krótko; natomiast zapisane są długofalowe, a ich znaczenie może wywołać szum nawet u dziesiątego pokolenia naprzód. Niektórzy mają bardzo dużo do powiedzenia, ale nikt ich nie chce słuchać. Zapewne ten problem pojawił się już na wczesnym etapie ewolucji, co sprawiło, iż Natura postanowiła nam dać zawsze wolnego i gotowego słuchacza – siłę wyższą. Od tej pory Słońce, Księżyc, gwiazdy, morze i las wysłuchiwały narzekań, przechwalań, gróźb, klątw, pragnień i wszystkich innych słów, jakie tylko przechodziły przez gardło. Rozmowa musiała być oficjalna, a użyte wyrazy wysoce specjalistyczne, aby nasze problemy zostały uwzględnione i rozpatrzone. Wynalezienie pisma spowodowało, iż słowa gwarantujące stałe połączenie i wolną linię z siłami wyższymi, mogły być zawsze przy nas. I tak jakoś dotelepano się do przekonania, że wszystko, co powiemy i napiszemy, ma jakieś znaczenie dla bogów i demonów. A stąd już krótka droga do zaklęć i uzdrawiających sentencji. 

SATOR AREPO TENET OPERA ROTAS

Chyba nie istnieją bardziej magiczne słowa. Niezależnie od tego, z której strony zaczniemy je czytać, zawsze otrzymamy to samo zdanie. Początki kwadratu magicznego giną gdzieś w pomrokach historii. Przyjmuje się, iż jest on proweniencji rzymskiej – głównie ze względu jego zapisu w łacinie oraz braku innych wersji językowych. Jednakże innych pomysłów nie brakowało! Henryk Biegeleisen twierdził, iż jest to bez wątpienia amulet celtycki, więc próbowano wywodzić słowa z resztek istniejących galijskich zapisów. Polskojęzyczny tytuł gadzinowy "Gazeta Ilustrowana" z 1943 roku sugerował w artykule "Tajemnica kwadratu magicznego – odkryta!" greckie pochodzenie kwadratu, Natomiast prasa katolicka (m.in. Wiadomości Kościelne Parafii Świętego Jana, 1937) rozpisywała się o syryjskim mieście Dura Europos, gdzie znaleziono kwadrat w antycznej, tajnej kaplicy chrześcijańskiej, co miało dowodzić chrześcijańskiego pochodzenia znaku. Inni przypisywali autorstwo Żydom uprawiającym kabałę, fantaści i mistycy wypisywali teorie o staroegipskich świętych symbolach. 

Kwestia autorstwa – niewątpliwie ważka, ustępowała jednak wątpliwościom związanym ze znaczeniem tych pięciu słów. Interpretacja "Siewca / Stwórca Arepo z trudem wstrzymuje koła" oraz "Siewca przy swym wozie kieruje pracami" nie zadowalała wszystkich zainteresowanych. Głównie dlatego, iż zdanie nie niosło ze sobą ładunku powagi, należnej tak sławnemu magicznemu symbolowi. Wspomniane "Wiadomości Kościelne" przywoływały profesora Feliksa Grossera, który to wykazał, iż ze słów da się ułożyć "Pater Noster" i zostanie jeszcze liter "A" i "O" na alfę i omegę, co jest absolutnym dowodem na chrześcijańskość amuletu. Jednak hitlerowska "Gazeta Ilustrowana" przepięknie wytrąciła argument z ręki, przywołując kwadrat znaleziony w zasypanych Pompejach, pytając: 

Czy znano już "Pater Noster" i to po łacinie [...] w Pompei w najpóźniej 79 r.? [...] Gdyby więc ktoś chciał stworzyć symbol Modlitwy Pańskiej, na pewno zadowoliłby się krzyżem z Alfą i Omegą, a nie przerabiał to na kwadrat o sensie niezrozumiałym. 

Kwadrat z Cirencester / wikipedia
Jednym z dziwaczniejszych pomysłów było wyprowadzenie wielce problematycznego "Arepo" (najpewniej imienia) od warzywa, a konkretnie rzepy – "a repo – od rzepy". Ludwik Wagner na łamach "Frankfurter Zeitung" zwrócił uwagę, iż wcześni Grecy pisali bustrofedonem (od lewej do prawej i z powrotem), zatem powinno się rozpatrywać tylko "Sator Opera Tenet", czyli "siewca dzierży dzieło / stwórca włada światem". Sztuczka ta udaje się nawet przy spotykanej innej kolejności kwadratu: "Rotas Opera Tenet Arepo Sator" – taką wersję spotkano w Cirencester, starym mieście rzymskim w Anglii. 

Pompeje, Dura Europos, Cirencester – kwadrat Sator-Arepo był rozprzestrzeniony po całym świecie starożytnym, co nie oznacza, że wraz z przeminięciem epoki wyginął wraz z nią. Znak ten "wżarł" się w świadomość ludzką i przetrwał kolejne wieki, powstania i upadki królestw, cesarstw oraz imperiów. W Polsce zdobył pewną popularność wśród ludu polskiego – wędrówka symbolu z terenów rzymskich na nasze ziemie z pewnością była fascynująca. 

W 1801 roku w czasopiśmie "Der Breslauische Erzähler" (Gawędziarz Wrocławski) pojawiła się krótka notka, którą w całości przytoczę: 

Słowa sator arepo tenet opera rotas napisane na kartce papieru i noszone ze sobą, pewien przesąd zaleca jako najlepszy środek zaradczy przed wszystkimi atakami. Razem nie znaczą nic, ale wspólnie oznaczają "Siewca zatrzymuje koła z wysiłkiem". Wielki sekret musi kryć się w tych słowach, skoro każde można czytać od tyłu i zawsze zostaną wypowiedziane. 

Jak częsta musiała być praktyka noszenia ze sobą tych słów, że przetrwała tak długo w Europie Środkowej? Odpowiem krótko: była powszechna. 142 lata później gadzinowa "Gazeta Ilustrowana" ubolewała nad panującym "zabobonem", zwracając uwagę na wykorzystanie tego znaku na wsi: 

Podkreślić wypada, że sprawa ta nie jest dla nas obca, tajemnicze słowa bowiem od dawien dawna spełniają osobliwą rolę w folklorze polskim, jako niezawodny medykament, leczący wiele chorób. Zabobon taki utrzymuje się do dziś w wielu okolicach naszego kraju, znachorzy i znachorki umieją te słowa na pamięć i mruczą je jako zaklęcia lub wypisują niezgrabnymi kulasami na świstku papieru. 

Aby magiczne słowa mogły zadziałać, musiały zostać zapisane, o czym zdaje się, nasi wiejscy medycy doskonale wiedzieli – jak zresztą również wiele ludów w Europie. Na Bałkanach oraz w Rosji, wyrazy pisano na skórce chleba lub wierzbowym liściu, które to chory musiał zjeść. Tylko tak siły magiczne wnikały do organizmu i powstrzymywały chorobę. Zjedzenie słów praktykowano wszędzie, przy czym odbijano je na chlebie, wydrapywano na skórce, albo pisano na maśle, którym uprzednio posmarowano kromkę: przynajmniej tak czyniono w Niemczech oraz na Islandii. Feliks Cozel, autor całkiem ciekawej książeczki "O przesądach i zabobonach" (1927) tak pisał o wykorzystaniu kwadratu magicznego Sator-Rotas w Polsce (dla lepszego zrozumienia tematu, cytat jest nieco dłuższy; pisownia oryginalna): 

Na konwulsje trzeba przesuwać dziecko trzy razy przez dziurę przekopaną pod miedzą, albo dać do picia krew czarnego kota lub krew jeża z wódą, albo okadzać proszkiem z ususzonych i sproszkowanych piskląt kurzych, które jeszcze w jajach zamarły. Na tę samą chorobę radzą także okadzanie pierzem z czarnej kury, z pod lewego skrzydła wziętem, albo żeby osoba, która pierwsza zobaczyła ową chorobę u dziecka, rozdarła sobie koszulę aż do szyi, ten nacięła sobie brzuszek u piątego palca prawej ręki i zrobiła na czole krzyż krwią z owego palca. 

Może także wyleczyć z tej biedy człowiek, który takiej choroby jeszcze nie widział, jeżeli utnie czarnemu kotowi ogon i płynącą stąd krwią zrobi znak krzyża na czole, policzkach i brodzie chorego. Wreszcie jest jeszcze jedno lekarstwo na tę biedę, gdy się na papierze igłą, którą już coś się szyło dla jakiegoś nieboszczyka, takie słowa napisze sator arepo tenet opera rotas. Tę kartę trzeba następnie naparzyć w parze wychodzącej z ugotowanego mleka, a wreszcie dać ją zjeść choremu z chlebem i masłem. 

Te pięć wyrazów miało wyjątkowy pociąg do masła, a nieszczęśliwy do oszustów, o czym świadczy wyjątkowo ciekawa notatka prasowa opublikowana w Kurierze Warszawskim z 1910 r. 

W domu No. 4 za Żelazną Bramą, mieszka wraz z żoną zamożny człowiek, niejaki P., od dłuższego czasu chory nieuleczalnie. W tych dniach zgłosił się do niego Ludwik K., lat 89 liczący, z profesji – operator (chirurg) koński proponując, że wyleczy go z ciężkiej niemocy. Ugoda stanęła na 25 rb., z których 5 rb. zaliczki "tajny doktór" (tak siebie mianuje K.) otrzymał zaraz. 

Biedny chory, to musiał być naprawdę duży kawałek!
Po wyszeptaniu i wymówieniu odpowiednich zaklęć, "tajny doktór" końcem różdżki palmowej jął pisać na maśle wyrazy: Sator, Arepo, Tenet, Opera, Rotas, poczem kazał cały kawałek masła tego choremu zjeść. 

Wyrazy te, wedle słów "doktora", są żywcem wzięte ze świętych ksiąg Mojżesza i mają, oprócz cudownej mocy i siły tę dziwną właściwość, że się dadzą czytać jednakowo we wszystkich kierunkach, nawet z góry na dół i odwrotnie. Że tak jest, łatwo się przekonać: ale że one posiadają moc cudowną, wypisane na maśle i zjedzone – o tem się nie mógł przekonać pacjent znachora, gdyż masło tylko zemdliło go na razie... Po kilku dniach do K. zgłosiła się służąca pp. P. z oznajmieniem, iż jej panu nie jest nic lepiej. 

Historia wykorzystywania kwadratu Sator-Rotas na ziemiach polskich jest bardzo interesująca i szczerze ubolewam, że nie znalazłem więcej przykładów na użycie formuły w celach leczniczych. Jednak to, co znalazłem, powinno dać do myślenia: od napisania dwudziestu pięciu liter, masło wcale nie robi się zdrowsze!


PS. Margaryna też. 

Spodobał Ci się mój wpis? Polub mój fanpage i bądź na bieżąco!
Chcesz mi pomóc? Skomentuj wpis, udostępnij go w mediach społecznościowych!
Możesz również wpłacić datek na blog poprzez widget Zrzutki. Dziękuję za Wasze wsparcie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz