środa, 8 sierpnia 2018

Niechaj cesarz będzie zdrów. O japońskiej farmakopei (cz. 1)

Długo zastanawiałem się nad wyborem drogi życiowej. W liceum rozważałem naprawdę wiele opcji. Przez pewien czas bardzo chciałem iść na historię lub prawo, do czego na szczęście nie doszło. Pewnie teraz gardłowałbym za nędzną doktorancką pensyjkę o rozporządzeniach, paragrafach i Ramzesie. Któregoś zimowego dnia zakotłowała mi się myśl o japonistyce. W końcu kraj egzotyczny, wysoko rozwinięty, perspektywiczny. Wybrałem zielarstwo i gdybym miał znów zadecydować, pewnie znów poszedłbym na ten kierunek. Jednak pewna sympatia do Japonii pozostała. 


Zapewne wielu podziwia Japończyków nie za sushi, samochody czy sprzęt audiowizualny – cenimy ich całą kulturę. Z naszej perspektywy tam wszystko jest… inne. Co więcej, pomimo rozwoju gospodarczego i zaawansowanych relacji ze Stanami Zjednoczonymi, ich kultura nie osłabiła się, ani nie zanikła. Ba! Japońska specyfika przebija się z każdego ogrodu, budynku, potrawy i programu telewizyjnego. Dla kogoś, kto zajmuje się zagadnieniami związanymi ze zdrowiem, tamtejsza farmakopea - Pharmacopoeia Japonica będzie czystą esencją „japońskości”. 

Aby lepiej zrozumieć historię powstania japońskiej farmakopei, należy cofnąć się do drugiej połowy XIX wieku. Japońska gospodarka i kontakty zagraniczne były ściśle kontrolowane przez wszechmocny ród Tokugawa, z którego wywodził się faktycznie rządzący krajem siogun. Liczne incydenty dyplomatyczne i powszechne niezadowolenie z systemu siogunatu, spowodowały powstanie silnej opozycji związanej z instytucją cesarza. Problemy narastały gwałtownie, przez co w 1868 roku wybuchła wojna domowa boshin, z której zwycięsko wyszedł cesarz Mutsuhito. Gwałtowne i gruntowne zmiany polityczne oraz społeczne zyskały miano restauracji Meiji. Japonia otworzyła się na świat, co przełożyło się również na sytuację w służbie zdrowia. Szeroki strumień wiedzy i umiejętności nagle wpłynął do kraju, na co tamtejsi lekarze i aptekarze nie byli dobrze przygotowani. 

Okładka łacińskiego wydania PJ (zd. wł)
Kopiowano recepty z książek, nie zdając sobie sprawy z różnych systemów miar i wag, bądź jednostki przeliczano błędnie i byle jak. Gramy mylono z granami i odwrotnie, ignorowano jednostki imperialne, a nawet sklejano różne wersje przepisu w jeden, nie zwracając uwagi na składniki oraz dawkowanie. Państwowych wytycznych względem surowców i leków nie było, więc z fabryk i manufaktur nadzwyczaj często wychodziły preparaty o wątpliwym działaniu i niskiej jakości. Co więcej, nie przykładano się do poprawnego ich oznakowania i nazwania, przez co na rynku krążyły leki o różnym składzie, a tej samej nazwie. Sytuacja zaczęła być poważna, a na prowincji wręcz niebezpieczna.

W listopadzie 1880 roku minister spraw wewnętrznych Masayoshi Matsukata powołał komisję, której jedynym zadaniem było opracowanie i wydanie japońskiej farmakopei. Pierwszą edycję opublikowano dopiero sześć lat później - 7 lipca 1886 roku. Obecnie w Japonii obowiązuje edycja siedemnasta, a każda kolejna zmiana przynosi nowe monografie: zarówno związków chemicznych, jak i surowców farmakognostycznych. 

Zdecydowałem się na podzielenie wpisu na dwie części. Pharmacopoeia Japonica obfituje w informacje ciekawe i przydatne dla zielarzy, fitoterapeutów i farmaceutów, przez co niemożliwe jest przedstawienie ich w przystępnej formie niezbyt długiego wpisu. W tej notce opisuję surowce pochodzenia zwierzęcego, których monografie są zawarte w trzech ostatnich wydaniach JP (XV-XVII), natomiast następny tekst będzie omawiał tamtejsze farmakopealne ekstrakty i substancje roślinne. 

Fani książek J. K. Rowling zapewne pamiętają scenę, gdy Ron Weasley został otruty w gabinecie Horacego Slughorna. Życie uratował mu Harry Potter, który przypomniał sobie zapisek na brzegu podręcznika eliksirów i wepchnął mu do gardła bezoar. Mogłoby się wydawać, że to surowiec przynależący do świata magii i literackiej fikcji, lecz tak nie jest – japońskie Ministerstwo Zdrowia, Pracy i Opieki Społecznej uznaje go za pełnoprawną substancję farmaceutyczną. Bezoar Bovis (zapis Calculum Bovis jest częstszy) według najnowszej Pharmacopoeia Japonica to kamień formujący się w pęcherzyku żółciowym bydła domowego (Bos taurus var. domesticus L.). Osiąga do 4 cm średnicy, charakteryzuje się nieregularnym kształtem i powierzchnią, delikatnym zapachem i gorzko-słodkim smakiem. W Europie jest to surowiec nieznany i w związku z tym niestosowany oraz niebadany, natomiast w Azji popyt na bezoary jest tak wielki, że wytwarza się sztuczne kamienie, aby tylko sprostać zapotrzebowaniu. Produkowane są dwojako – przez proste zmieszanie składników i uformowanie bryły (Bezoar/Calculus Bovis Artifactus) bądź dzięki metodom biotechnologicznym (Bezoar/Calculus Bovis Sativus). 

Calculus Bovis (za TCM Wiki)
Bezoary składają się m.in. z soli kwasów żółciowych (głównie cholowego i deoksycholowego), bilirubiny (barwnika) oraz licznych aminokwasów – tauryny, leucyny, czy izoleucyny. Lecznictwo ludowe przypisuje surowcowi liczne właściwości, lecz mnie interesuje wyłącznie medycyna oficjalna. W Japonii w 2009 roku 98,7% leków OTC wpływających na układ sercowo-naczyniowy zawierało bezoar lub wykonany z niego przetwór. Ekstrakty wodne mają wykazywać działanie antyarytmiczne. Ponadto pojedyncze badania na szczurach sugerują korzystny wpływ bezoaru na stan naczyń krwionośnych, przez co teoretycznie można zastosować surowiec w profilaktyce miażdżycy tętnic. 

Fel Ursi (za TCM Wiki)
Substancją o podobnym charakterze jest Fel Ursi, czyli wysuszona żółć niedźwiedzia brunatnego (Ursus arctos L.) i innych przedstawicieli rodziny niedźwiedziowatych (Ursidae). To bezkształtne, żółtobrązowe, kruche bryłki o charakterystycznej woni i bardzo gorzkim smaku. W surowcu występują podobne grupy związków chemicznych, przy czym żółć niedźwiedzia jest przedmiotem stałych badań, dzięki którym zidentyfikowano kolejne flawony oraz nowe kwasy żółciowe – tauroselocholowy, tauroansocholowy i cygnocholowy. Fel Ursi jest stosowana równie chętnie co bezoary, a na rynku azjatyckim są dostępne różnorakie preparaty z niedźwiedzią żółcią w składzie – krople do oczu, maści na hemoroidy oraz leki wspomagające trawienie. Badania nad Fel Ursi są prowadzone głównie w Chinach, przez co nie mam do nich pewności, jednak najpewniej surowiec ten może mieć pozytywny wpływ na łagodzenie dolegliwości wynikających z nieprawidłowej pracy wątroby i dróg żółciowych. Wykorzystywanie żółci niedźwiedziej jest mocno krytykowane przez organizacje ekologiczne – substancja jest pozyskiwana żywych zwierząt, które są hodowane i przetrzymywane na specjalnych farmach w warunkach urągających wszelkim standardom. 

Os Draconis (za TCM Wiki)
Pozostając w temacie ssaków, nie mógłbym nie wspomnieć o Fossilia Ossis Mastodi, znanym również pod nazwą Os Draconis lub longgu. To kości wymarłych gatunków dużych ssaków (niegdyś uważano, że smoków), które uległy procesowi fosylizacji. Surowiec jest tak wielce poważany w Japonii, iż jego naturalne zasoby uległy wyczerpaniu, przez co na tamtejszym rynku jest dostępne tylko chińskie longgu. Fossilia Ossis Mastodi składają się w przeważającej części z węglanów: fosforu i wapnia, ponadto występują również związki żelaza, magnezu, fluoru. Niekiedy wykrywany jest uran (ok. 0,02-0,03%). Preparaty sporządzane na bazie longgu wykorzystywane są głównie w profilaktyce osteoporozy i niedoborów wapnia. Badania przeprowadzone w Korei w 2006 roku wskazują, iż metanolowy ekstrakt z Fossilia Ossis Mastodi podany myszom, wykazuje działanie sedatywne, jednak w porównaniu z diazepamem, jest ono dość słabe. 

Z podobnych związków zbudowane są muszle ostryżycy (ostrygi) japońskiej (Ostrea gigas Thunberg), czyli Ostreae Testa. Surowiec znany był od wielu wieków również w Europie, ze względu na dużą czystość, o której nie zawsze można było powiedzieć w odniesieniu do lokalnie wydobywanej kredy, czy innych minerałów węglanowych. Podobnie jak Os Draconis, tak i muszle ostryg są wykorzystywane do wyrobu preparatów wzmacniających układ kostny. 

Ostatnim opisywanym przeze mnie surowcem jest Bufonis venenum, czyli wysuszona wydzielina dwóch zwierząt z rodziny ropuchowatych: Bufo bufo gargarizans Cantor i Bufo melanostictus Schneider. Angielska nazwa substancji to toad venom, czyli ropusza trucizna. Pozyskuje się ją latem oraz jesienią z żywych zwierząt, poprzez drażnienie i zbieranie gęstej cieczy z gruczołów skórnych i przyusznych. Wydzielinę oczyszcza się z zanieczyszczeń mineralnych (drobin kurzu, piasku, fragmentów roślin), filtruje i suszy. Japońska farmakopea wymaga od wysuszonej Bufonis venenum obecności co najmniej 5,8% steroidów bufo. Wyróżnia się sześć charakterystycznych związków, które są wykrywane i oznaczane na HPLC: arenobufaginę, telocinobufaginę, bufotalinę, bufalinę, cinobufaginę i resibufogeninę. Związki te działają podobnie jak glikozydy nasercowe ze względu na zbliżoną budowę - jeżeli dobrze pamiętacie, wyróżniamy w nich glikozydy kardenolidowe oraz bufadienolidowe (nazwa!) – te ostatnie mają sześcioczłonowy pierścień laktonowy. Działanie i zastosowanie Bufonis venenum określa się jako zbliżone do naparstnicy (digoksyny). Azjatycka medycyna ludowa wykorzystuje ropuszą wydzielinę jako silny afrodyzjak, przy czym w żadnym wypadku nie jest to substancja bezpieczna – w publikacjach toksykologicznych przewija się przypadek śmierci wskutek zażycia zbyt dużej porcji Bufonis venenum. Wysokie ryzyko zatrucia wymusiło nałożenie przez FDA zakazu importu ropuszej wydzieliny do Stanów Zjednoczonych. 

Mam nadzieję, że choć trochę przybliżyłem Wam Pharmacopoeia Japonica i specyfikę niektórych azjatyckich surowców zwierzęcych. Fitoterapeutyczna strona medycyny japońskiej będzie przestawiona w następnym wpisie – naprawdę warto poczekać!

Spodobał Ci się mój wpis? Polub mój fanpage i bądź na bieżąco!
Chcesz mi pomóc? Skomentuj wpis, udostępnij go w mediach społecznościowych.
Możesz również wyrazić wdzięczność poprzez widget Zrzutki.
Dziękuję za Wasze wsparcie!

9 komentarzy:

  1. Oprócz silnych genów nic dziwnego, że Japonia to silny i zdrowy kraj. Raczej warzywa/owoce niż inne rzeczy, dbają o nie rozsiewanie i unikanie bakterii, wolą iść w naturę niż chemię... nie to co u nas.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, super artykuł :O uwielbiam twojego bloga :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super wpis :) Jeden z lepszych, masz smykałke do pisania

    OdpowiedzUsuń