czwartek, 23 sierpnia 2018

Niechaj cesarz będzie zdrów. O japońskiej farmakopei (cz. 2)

Czy istnieje japońska fitoterapia? Pytanie wydaje się zrazu błahe, lecz jest jednym z najtrudniejszych, jakie można zadać profesjonaliście. Kraj wydaje się nam tak odległy, iż od razu szukamy bliższych przykładów – mamy przecież fitoterapię niemiecką, rosyjską, więc dlaczego nie miałaby istnieć japońska? 


A czy istnieje fitoterapia polska, czeska bądź litewska? A może w ogóle nie istnieją fitoterapie krajowe, lecz ponadnarodowe: europejska, azjatycka, południowoamerykańska i tym podobne? Jak dużą rolę w tej klasyfikacji odgrywa kultura, tradycja i surowiec – zarówno pozyskany z lokalnej flory, jak i importowany? Wszak ludowa medycyna Japonii – Kampo, narodziła się i długo pozostawała pod przemożnym wpływem Chin. Pozostawię pytanie bez odpowiedzi – być może lektura poniższego tekstu, pozwoli Wam wyrobić własną opinię.

W poprzednim wpisie skupiłem się na substancjach pochodzenia zwierzęcego, które zostały uwzględnione w trzech ostatnich wydaniach Pharmacopoeia Japonica – XV (2006), XVI (2011) i XVII (2016). Teraz opiszę niektóre surowce roślinne oraz ekstrakty, których monografie znajdują się w tych pozycjach. Dobrałem je subiektywnie, kierując się walorem edukacyjnym (ciekawostka łatwiej zapadnie w pamięć) oraz chęcią podkreślenia zarówno podobieństw, jak i różnic w wykorzystaniu. Substancje krajowe, europejskie znamy dobrze, ale co możemy powiedzieć o azjatyckich? Z góry proszę o wybaczenie pewnej skrótowości – nie jestem w stanie skompresować tysięcy stron farmakopei i wielu badań naukowych we wpis na blogu, nawet bardzo długi.

Rozpocznę od surowców, które z różnych względów rzuciły mi się w oczy. Co jakiś czas przetacza się dyskusja o nasionach moreli zwyczajnej i wpływie zawartej w nich amigdaliny oraz produktów jej rozpadu na organizm ludzki. Stoję po stronie dowodów i nauki, a nie życzeń i spisków, co nie zmienia faktu, iż Armeniacae Semen jest surowcem farmakopealnym w Japonii. Wykonuje się z nich Aqua Armeniacae, którą w JP XVII znajdziemy pod angielską nazwą Apricot Kernel Water. Nasiona wytłacza się (olej nie zawiera pożądanych związków) i następnie destyluje z parą wodną. Uzyskany destylat miesza się z etanolem i oznacza zawartość cyjanowodoru – preparat powinien zawierać od 0,09% do 0,11% HCN. Można także pójść na skróty i po prostu rozpuścić mandelonitryl w mieszaninie etanolu i wody. Uprzedzając ewentualne pytania – tak, nasiona brzoskwini również są obecne w JP XVII jako Persicae Semen i mają mieć nie mniej, niż 0,12% amigdaliny.

Łopian większy / pixabay
Łopian większy (Arctium lappa L.) jest znany chyba każdemu. Korzeń (Arctii/Bardanae/Lappae Radix) znalazł zastosowanie w fitoterapii układu trawiennego i moczowego, a ekstrakty są chętnie wykorzystywane przez firmy kosmetyczne w szamponach i kosmetykach do pielęgnacji włosów. Niektórzy części podziemne jedzą (głównie w Azji) oraz piją (surogat kawy lub fermentowany z mniszkiem). Poza dziećmi i właścicielami psów nikt nie zwraca uwagi na pożółkłe koszyczki pokryte sztywnymi haczykami. Arctii Fructus – bo o nim mowa, jest w fitoterapii europejskiej niemal nieznanym surowcem. Inaczej sprawa wygląda w Japonii i na kontynencie azjatyckim, gdzie prowadzi się badania nad tą substancją roślinną. Wykazano działanie hepatoprotekcyjne kilkunastu związków lignanowych obecnych w surowcu [A]. Nieuchronnie nasuwają się skojarzenia z owocami ostropestu plamistego (sylimaryna) i cytryńca chińskiego (gomisyna A, γ-schisandryna) – związki aktywne w nich występujące również są lignanami. Niektóre związki lignanowe typu butyrolaktonu m.in. arctiidilakton (arctiidilactone), które pozyskano z owoców łopianu, wykazują działanie przeciwzapalne [B]. Ta sama grupa wyizolowana z Arctii Fructus odznacza się także właściwościami antydiabetycznymi [C]. W mojej opinii jest to surowiec nadzwyczaj perspektywiczny, który może zrobić niemałą karierę za kilka lat.

Mandarynka Satsuma / pixabay
Silnym akcentem lokalnym jest monografia mandarynki Satsuma – Citrus unshiu Marcowicz. Jest podobno smaczniejsza od innych mandarynek, a sok charakteryzuje się znacznie ciemniejszym kolorem, niż sok pomarańczowy. Gdy w Europie jako corrigens wykorzystuje się nalewki i syropy sporządzone z pomarańczy gorzkiej, tak w Japonii używa się do tego przetworów z mandarynki Satsuma. Oprócz zapachu i smaku surowiec jest także źródłem hesperydyny – według JP XVII wysuszona naowocnia (Citrus Unshiu Pericarpium) nie może zawierać mniej niż 4% tego związku. Hesperydyna od dawna jest na topie w różnych połączeniach – z witaminą C, diosminą, czy wyciągiem z ruszczyka. Preparaty te pozycjonowane są jako wspomagające układ krwionośny, wpływajace głównie na napięcie naczyń żylnych.

Wiele problemów sprawiają surowce japońskie "w nazwie". Pharmacopoeia Japonica opisuje kilka roślin leczniczych, które w nazwach angielskich mają dodane słówko "japanese".

Japanese Angelica Root, czyli korzeń dzięgla Angelica acutiloba Kitagawa, może zmylić nieroztropnych zielarzy i tłumaczy, którzy pomylą ten gatunek z innymi dzięglami, zwłaszcza chińskim (A. sinensis). Już znalazłem wpis polskiej blogerki kosmetycznej [D], która nie wychwyciła błędu producenta i powtórzyła za nim, iż A. acutiloba to arcydzięgiel (Angelica archangelica L.). Inny przykład: Japanese Gentian – pod tą nazwą kryją się aż trzy gatunki goryczki: trójkwiatowa (G. triflora Pallas), G. manshiurica Kitagawa i G. scabra Bunge. Owszem, wszystkie są gorzkie, ale angielskie określenie jest wyjątkowo nieprecyzyjne. Wprawdzie łacińska nazwa Gentianae Scabrae Radix precyzuje gatunek, ale zgodnie z definicją monografii, w surowcu nie musi go być! Ostatni przykład: Japanese Valerian – kozłków jest mnóstwo, lecz w Japonii głównym będzie V. fauriei Briquet (kozłek koreański), a nie znany nam kozłek lekarski (V. officinalis). Szczęśliwie, jeżeli dojdzie do pomyłki, to skutki nie będą miały negatywnego wpływu na nasze zdrowie.

Naprawdę rzadko spotyka się opisy surowców Processa. W trzech ostatnich wydaniach Pharmacopoeia Japonica (we wcześniejszych nie sprawdzałem) znajduje się monografia Aconiti Radix Processa – korzenia tojadu, który został poddany pewnym procesom przetwórczym. Do tego celu wykorzystywane są części podziemne pozyskiwane z A. carmichaeli i A. japonicum. Korzenie mogą być autoklawowane (proces 1), myte w roztworze soli i autoklawowane (proces 2) lub myte w roztworze soli i traktowane wapnem gaszonym (wodorotlenkiem wapnia). Przetworzenie ma na celu zróżnicowanie zawartości alkaloidów. I tak dla surowca po procesie 1, suma alkaloidów w przeliczeniu na benzyloakoninę powinna mieścić się w zakresie 0,7-1,5%, po procesie 2 od 0,1% do 0,6% i po procesie 3 od 0,5% do 0,9%. Ktoś mógłby spytać: po co? Zapewne jest to ukłon w stronę osób praktykujących Tradycyjną Medycynę Chińską, ale należy przyznać, że to bardzo wygodne rozwiązanie. Bez precyzyjnego oznaczenia oczywiście się nie obejdzie, ale wstępny szacunek jest niezwykle pomocny przy planowaniu wykonywania przetworów.

Integralną częścią rozdziału zielarskiego – obok monografii surowców roślinnych i zwierzęcych, są wytyczne dotyczące przygotowywania ekstraktów złożonych, których w japońskiej farmakopei nie brakuje. Zanim jednak przedstawię receptury kilku preparatów, powiem nieco o ich uzyskiwaniu.

Wytyczne definiują płynny ekstrakt jako perkolat lub macerat sporządzony w taki sposób, iż każdy jego mililitr powinien (receptura może stanowi inaczej!) zawierać rozpuszczone związki aktywne z jednego grama substancji roślinnej. O perkolacji nie będę się rozpisywał, gdyż byłby to opis zbyt techniczny, ale wspomnę jak wygląda proces maceracji według JP XVII. Przepisaną ilość surowca (zwykle surowców, ekstrakty sporządza się hurtem) umieszcza się w naczyniu i dodaje ekstrahenta, którego powinno być tyle, aby przykrył on materiał roślinny. Pojemnik szczelnie zamyka się i odstawia do wytrawiania w temperaturze pokojowej przez 5 dni bądź do momentu uzyskania satysfakcjonującego nas ekstraktu. Części stałe oddziela się przez odwirowanie lub w jakikolwiek inny sposób (sączenie, cedzenie, dekantację). W ten sposób powinno uzyskać się pierwszy płyn, który stanowi (w niektórych przepisach) 75% finalnego wyciągu. Odpowiednią ilością czystego rozpuszczalnika przemywa się pozostałości surowca, następnie z grubsza usuwa zanieczyszczenia (sito, sączek). Teraz możemy postąpić dwojako – połączyć pierwszy z drugim, bądź jedynie uzupełnić masę pierwszego drugim tak, aby uzyskać tyle ekstraktu, ile zużyto surowca. Niezależnie od naszego wyboru, gotowy ekstrakt powinien odstać jeszcze dwa dni – osiądą na dnie wszystkie zanieczyszczenia. Oczywiście można potem ekstrakt sukcesywnie pozbawiać wody, w celu uzyskania pożądanej konsystencji.

Na sam początek przedstawię najprostszy farmakopealny ekstrakt – Daiokanzoto. To ekstakt suchy, składających się ze znanych w Europie surowców: rzewienia i lukrecji, o łagodnym działaniu przeczyszczającym. Wykonany ściśle według receptury, powinien zawierać nie mniej niż 3,5 mg sennozydu A i 9-27 mg kwasu glicyryzynowego.

Daiokanzoto (JP XVII/2016)
Rhei Radix – 4,0
Glycyrrhizae Radix – 4,0

Ze znacznie większej ilości składników wytwarza się suchy ekstrakt Kakkontokasenkyushin'i. Sporządzony wedle przepisu, powinien zawierać: 13-39 mg alkaloidów (głównie efedryna i pseudoefedryna), 17-51 mg peonifloryny, 18-54 mg kwasu glicyryzynowego oraz 2-8 mg magnofloryny.

Kakkontokasenkyushin'i (JP XVII/2016)
Puerariae Radix – 4,0
Ephedrae Herba – 4,0
Zizyphi Fructus – 3,0
Cinnamoni Cortex – 2,0
Paeoniae Radix – 2,0
Glycyrrhizae Radix – 2,0
Zingiberis Rhizoma – 1,0
Cnidii Rhizoma – 3,0
Magnoliae Flos – 3,0

Interpretacje receptur azjatyckich zawsze nastręczają trudności z powodu mnogości składników, a nie chcąc Was zanudzać, ograniczę się do surowców i związków wymienionych w standardach ekstraktu. Efedryna występująca w zielu przęśli, powoduje zwężenie obwodowych naczyń krwionośnych i rozszerzenie oskrzeli (dlatego znajduje się w syropach wykrztuśnych), przyspieszenie pracy serca i ogólne pobudzenie organizmu. Peonifloryna jest monoterpenem występującym w korzeniu piwonii chińskiej (Paeonia lactiflora Pallas). Źródła są nader rozbieżne w kwestii zawartości tego związku w surowcu (WHO: 0,05-6,01%) oraz faktycznego działania surowca. Europejska Agencja Leków nie zdecydowała się wydać monografii unijnej – podano różnorakie powody, ale szeptem wspomina się o dużej rezerwie co do wyników chińskich badań. Niemniej korzeń piwonii uważa za surowiec rozkurczowy i przeciwzapalny. Są doniesienia o możliwym korzystnym wpływie na poziom cukru we krwi, czy o zwiększeniu biodostępności niektórych leków. Lukrecja znana jest z działania spazmolitycznego i przeciwzapalnego, natomiast występująca w kwiatach magnolii magnofloryna wykazuje właściwości hipotensyjne (obniżające ciśnienie krwi). O ile dobrze rozumiem japońskie źródła, Kakkontokasenkyushin'i jest tradycyjnym lekiem w stanach przeziębieniowych i grypie, ukierunkowanym głównie na zwalczanie objawów niedrożności górnych dróg oddechowych.

Trzecim (i ostatnim) ekstraktem jest Shosaikoto, który winien spełniać normy: 2-8 mg saikosaponiny b2, 80-240 mg bajkaliny oraz 17-51 mg kwasu glicyryzynowego.

Shosaikoto (JP XVII/2016)
Bupleuri Radix – 7,0
Pinellae Tuber – 5,0
Zingiberis Rhizoma – 1,0
Scutellariae Radix – 3,0
Zizyphi Fructus – 3,0
Ginseng Radix – 3,0
Glycyrrhizae Radix – 2,0

Najważniejszymi (nie są jedynymi!) składnikami biologicznie aktywnymi Shosaikoto są saponiny przewiertnia sierpowatego (Bupleurum falcatum L.) oraz bajkalina izolowana z tarczycy bajkalskiej (Scutellaria baicalensis Georgi). Związki te wykazują silne właściwości przeciwzapalne, przeciwwirusowe, ponadto wykazano aktywność hepatoproteksyjną i przeciwnowotworową bajkaliny. Shosaikoto był tradycyjnie wykorzystywany w medycynie ludowej przeciwko chorobom wątroby – obecnie rozważa się jego stosowanie przy marskości i raku wątroby.

Cóż, to były dwa długie i trudne teksty. Pełno w nich niełatwych zagadnień, skomplikowanych słów i długich definicji. Nikt nie powiedział, że fitoterapia – zwłaszcza wschodnia – będzie prosta i łatwa do opanowania. Mam nadzieję, iż poruszane tematy, znajdą swoich amatorów, a praca którą wykonałem, nie pójdzie na marne.

Spodobał Ci się mój wpis? Polub mój fanpage i bądź na bieżąco!
Chcesz mi pomóc? Skomentuj wpis, udostępnij go w mediach społecznościowych.
Możesz również wyrazić wdzięczność poprzez widget Zrzutki.
Dziękuję za Wasze wsparcie!

16 komentarzy:

  1. Łopian rośnie prawie wszędzie w okolicach polskich wsi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, choć w tamtym roku miałem spory problem aby go znaleźć. W tym roku jest go dużo :)

      Usuń
  2. Ktoś się orientuje, czy u nas można hodować mandarynki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie ma z tym większego problemu, ten sam tok postępowania, co w przypadku cytryn: jesień-zima-wiosna w domu, lato na zewnątrz.

      Usuń
  3. O tak, jest masa szamponów z łopianem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W początkach Manuału napisałem tekst o łopianie. Bardzo krytyczny. Dziś wyglądałby zupełnie inaczej, sięgnąłbym do znacznie większej ilości źródeł. Dopiero po kilkunastu wpisach nabrałem biegłości w ich tworzeniu. Ale wciąż stoję na stanowisku, iż są skuteczniejsze roślinne ekstrakty, niżby łopianowe.

      Usuń
    2. potwierdzam, polecany na wypadanie włosów podobnie jak z rzepy

      Usuń
  4. Wow pierwszy raz o czymś takim słyszę :O

    OdpowiedzUsuń
  5. ja też nie słyszałam, to ciekawostka..

    OdpowiedzUsuń
  6. Długie i trudne, ale do przebrnięcia. Dzięki za włożony trud.

    OdpowiedzUsuń
  7. No ciekawe pierwszy raz czytam o tym i powiem zaciekawiło mnie

    OdpowiedzUsuń