Poprzednie
wpisy do Manuału Zielarskiego opisywały wyposażenie staropolskich
apteczek oraz mieszanki ziołowe, które znalazły w nich miejsce.
Ponieważ wpisy te cieszyły się dużym zainteresowaniem,
postanowiłem kontynuować serię wpisów na ten temat, mając
nadzieję, że zaciekawią one Czytelników, a także przyczynią się
do odrodzenia tradycji posiadania zapasu preparatów pomagających w
różnych przypadłościach. Mogę zdradzić, iż pojawi się jeszcze
kilka notatek dotyczących apteczek dworskich oraz tekst finalny,
będący podsumowaniem tego tematu, omawiający wyposażenie
nowoczesnej, domowej apteczki.
W
tekście pt. „Co trzymano w dworskiej apteczce” wspomniałem o
produkcji różnego rodzaju domowych specyfików, wśród których
wymieniłem octy, które można podzielić na lecznicze i
przyprawowe. Zanim będę mógł powiedzieć o nich z perspektywy
zarządcy staropolskiej apteczki, muszę opisać je z dzisiejszej (a
nawet wczorajszej) perspektywy farmaceutycznej.
Octy
lecznicze (Aceta medicata) to stara jak świat postać leku. Można
ją porównać do nalewek – w czasach gdy alkohol nie był tak
łatwo dostępny, ocet był jego zamiennikiem, przy czym należy zdać
sobie sprawę z właściwości ekstrakcyjnych, które nie są takie
same. Obecnie ta forma leku ma status 'przeżytku', co prawda wciąż
pojawiają się receptury w książkach do TPL, ale raczej jako
„ciekawostka dnia”, niżby jako recepta, która może pojawić
się w aptece. Najczęściej jako przykład takiego preparatu
octowego, podaje się ocet sabadylowy (Acetum sabadillae),
stosowanego niegdyś przeciw wszawicy a w większych dawkach przeciw
ludziom.
Farmakopea
Polska III (Pharmacopoea Polonica III) poświęca całkiem dużo
miejsca monografiom związanym z kwasem octowym i octom, więc czuję
się zobowiązany przedstawić tamten stan rzeczy, uznając go za
całkiem dobry również i dzisiaj.
W
rozważaniach na temat kwasu octowego i octu należy wyjść od kwasu
octowego lodowatego (Acidum aceticum glaciale) o wzorze CH3COOH. Ta
forma jest bezbarwną cieczą, która w temperaturze niższej niż
17°C tworzy krystaliczną masę przypominającą lód. Oczywiście
miesza się z wodą i etanolem w każdych proporcjach. W tej postaci,
kwasu octowego powinno być nie mniej niż 99% (w FP III – nie
mniej niż 96%, zatem jest postęp!).
Kwas
octowy stężony (Acidum aceticum concentratum) zawiera od 79 do 80% CH3COOH, przy czym ta forma jest stosunkowo rzadko spotykana i
wykorzystywana. O wiele prościej doprowadzić kwas octowy lodowaty
do pożądanego stężenia, niż wychodzić z kwasu octowego
stężonego.
Kolejną,
pospolitą formą jest kwas octowy rozcieńczony (Acidum aceticum
dilutum), zwany również kwasem octowym 30% (jakże prosto!) lub
kwasem octowym 311 g/l. Jak można się domyślić, zawartość CH3COOH powinna oscylować wokół 30% a konkretnie pomiędzy 29,5% a
30,5%. Kwas o tym rozcieńczeniu był używany do sporządzania
wspomnianego już octu sabadylowego według receptury z FP III, a
także wielu innych formuł. Aby uzyskać pożądane rozcieńczenie,
zalecano 5 części Acidum aceticum glaciale zmieszać z 11 częściami
wody.
Ostatnia,
najważniejsza dla nas forma octu – po prostu Acetum (ocet), choć
nazywano go również octem czystym (Acetum purum). Można nazwać go
octem spożywczym, mimo iż pewnym zaskoczeniem będzie jego siła.
Jesteśmy przyzwyczajeni do 10% octu spirytusowego, tymczasem ten
ocet powinien mieć stężenie od 5,8% do 6,2% CH3COOH, a więc jest o
niemal połowę słabszy od dzisiejszego. Czy taki 10% ocet
spirytusowy nadaje się do celów farmaceutycznych-zielarskich? A
dlaczego nie? Przecież to wciąż ocet, jedynie zaznaczono metodę
jego produkcji – fermentacji octowej etanolu. Sposób na produkcję
octu jest wiele, począwszy od karbonylowania metanolu, a skończywszy
na banalnym rozcieńczeniu kwasu octowego lodowatego.
Zakończyłem
omawianie części fizykochemicznej, więc wrócę do zakurzonych
półek dworskich apteczek. Jak już wspomniałem, octy dzielono na
lecznicze oraz przyprawowe a o ich podziale decydowało zastosowanie.
Niektóre z nich służyły tylko i wyłącznie do użytku
terapeutycznego a inne do dysponowania przez kucharki i kucharzy.
Pewien fałszywy podział może zarysować się osobom oczytanym –
na octy lecznicze sporządzane poprzez ekstrakcję/rozpuszczanie
substancji czynnych i przyprawowe, wykonywane z fermentacji octowej
owoców lub masy roślinnej, lecz jest to zasadniczo błędne
mniemanie – takich sztywnych (i sztucznych podziałów) nie było.
Od
razu chciałbym zaznaczyć, iż octy lecznicze to nie są octy, które
powstają na drodze fermentacji octowej masy ziołowej. Nie znalazłem
informacji na temat wykonywania takich produktów a późniejsze
dzieła (zarówno polskie, jak i zagraniczne), wskazują na dość
kategoryczną definicję – poprzez rozpuszczenie substancji czynnej
w occie lub ekstrakcję surowców roślinnych. Trudno mu odmówić
oczywiście takim naturalnym octom właściwości prozdrowotnych, a
nawet i leczniczych, ale ciężko orzec co przechodzi do płynu oraz
jakim zmianom biochemicznym zostają poddane poszczególne grupy
związków.
Ach,
krążę i krążę wokół tematu i nie jestem w stanie o niego
zaczepić! Skąd zatem dwory brały ocet i z czego go uzyskiwały?
Jeżeli w majątku były osoby, które się na tym znały –
wykonywały same ocet, jeżeli nie – zakupywały od handlarzy.
Wkraczam teraz na dosyć grząski grunt. Wiem, jak wykonywano ocet,
ale nie znam jego stężenia, które raczej nie przekraczało (według
mnie) 10%. W pozycjach XIX-wiecznych pisano po prostu o occie, nie
rozwodząc się nad jego jakością czy też pochodzeniem,
wcześniejszym autorom również uwagi to nie zaprzątało. Po prostu
'brano ocet' i przechodzono dalej, nie zważając na to, że 200-300
lat później, ktoś będzie wyrywał sobie włosy z głowy,
zastanawiając się, jaki był to ocet, jak sporządzony i o jakiej
sile.
Z
reguły ocet wykonywano z piwa lub wina gronowego, choć nie
wzgardzano cydrem (nie ruszam tutaj tematu octów owocowych!) i
słodem. Przepisy z XVIII wieku są zaskakująco nieszczegółowe,
choć proste – uwarz dobrego piwa, wsyp do niego uprażonego,
gorącego grochu, dodaj drożdży lub kwaśnego ciasta i czekaj, aż
się skwasi. Zamiast grochu, do beczek z piwem wsypywano również
uprażony, gorący jęczmień lub pszenicę a jako 'czynnik sprawczy'
polecano kombinację skórek od chleba na zakwasie i mirry, która
miała maskować nieprzyjemne zapachy. Podobnie postępowano z winem,
choć tutaj trzeba było mieć niezłą stopę życiową, aby
pozwolić sobie na takie marnotrawienie trunku. Również i tutaj do
naczynia dodawano kwaśne ciasto lub uskrobany korzeń buraka
ćwikłowego a aromaty tuszowano kwiatami lawendy, bzu czarnego i
róży. Informacje na temat tych procesów są dosyć skąpe –
najwidoczniej dla ówczesnych była to żadna sztuka.
Nieco
więcej światła rzuca przepis na ocet z jagód czarnego bzu, który
jako jedyny przeze mnie znaleziony, opiera się na fermentacji
octowej owoców. Jak brzmi formuła?
Wziąwszy
dwie kwarty (około 2 litrów) soku z iagód doyrzałych bzowych
wyciśnionego, i rozpuściwszy w nim dwie łyszki miodu praśnego,
wlać go trzeba w flaszę, i tę niezatkaną przez trzy dni na słońcu
wystawić. Potym zawięzuie się pęcherzyną szpilką przekłotą
kilka razy, aby flasza nie pękła, i zostawić tak długo na ciepłym
mieyscu, aż sok wymusowany octem trącić zacznie. W ten czas się
przecedza przez bibułę, lub gęstą serwetę, i w butelkach
zatkanych dobrze, chowa się do potrzeby.
Znakomitą
większość przepisów na octy owocowe, stanowią receptury proste,
które można streścić zdaniem „weź owoce, pokrój, zalej dobrym
octem, trzymaj w ciepłym miejscu 6-8 dni i przecedź”. Zazwyczaj
brano na 1 kg owoców około 13-15 litrów octu, choć zdarzało się
również 'ile trzeba'. Tak sporządzano na przykład ocet
porzeczkowy:
Rozgnieć
dojrzałe porzeczki, włóż do naczynia, zalej je octem winnym tak,
aby zakrył je z naddatkiem. Trzymaj w ciepłym miejscu, po tygodniu
przefiltruj.
Podobnie
wykonywano ocet malinowy:
Maliny
dojrzałe zmiażdż, odstaw na 36 godzin, a potem mieszaj z octem w
proporcjach 1 funt miazgi (0,4 kg) na 12-15 funtów (4,8 – 6 kg
[jak ktoś doda litry, nic się nie stanie złego!]) octu. Odstaw w
ciepłe miejsce. Po kilku dniach przecedź, dodaj ¼ funta (tj.
setkę) spirytusu i przefiltruj.
Znane
i cenione były odświeżające octy cytrusowe:
Obierz
trzy cytryny (lub pomarańcze) a ich łupiny stłucz na miazgę.
Wyciśnij z owoców sok, dobrze przefiltruj. Skórki włóż do
naczynia, dodaj 4 funty (1,6 kg / 1,6 l) octu i odstaw na kilka dni.
Po tym czasie przecedź i dodaj uprzednio zrobiony sok cytrynowy.
Oczywiście
octem traktowano nie tylko owoce – podobnie postępowano z
aromatycznymi ziołami i zagranicznymi korzeniami.
Weź
100 części świeżego, zebranego przed kwitnięciem ziela
estragonu, opłucz i osusz, a następnie włóż do naczynia. Dodaj
1000 części octu winnego i maceruj osiem dni. Następnie wyjmij
ziele, wyciśnij z niego sok i podgrzej do wrzenia. Po odstaniu
przefiltruj i dodaj do octu. Przesącz raz jeszcze i napełnij
butelki.
Weź
naczynie i wlej do niego litr octu. Dorzuć 14 g świeżych liści
estragonu, 2 g suchych skórek pomarańczowych i 1 g suchych skórek
cytrynowych, 2 g liści bazylii, 1 g kwiatów lawendy, 1 g cynamonu,
1 g pieprzu i 8 goździków. Po 8 dniach przesącz i dodaj jeszcze
125 g kwasu octowego.
Włóż
do naczynia 100 g kwiatów lawendy, zalej mieszaniną 900 g wody i
100 g 90% spirytusu. Maceruj osiem dni. Odsącz z kwiatów sok,
zagrzej do wrzenia i przelej do octu. Przefiltruj i rozlej w butelki.
Zdarzały
się także spożywcze ekstrema:
Do
naczynia wlej 8 funtów (3,2 kg / 3,2 l) octu i wrzuć do niego 4
łuty (50 g) wanilii, 2 łuty (25 g) goździków i 2 łuty cynamonu.
Zalej to na koniec funtem spirytusu (0,4 kg / 0,4 l) i maceruj kilka
dni.
Bez
wątpienia, podane wyżej przepisy można zaliczyć do grupy octów
przyprawowych. Ich wykorzystanie było stricte kulinarne, choć można
dopatrzyć się również pewnych walorów aromaterapeutycznych. Octy
lecznicze były sporządzane niemal podobnie, choć od octów
przyprawowych różniła je liczba składników użytych do
przyrządzenia, a także ich różnorodność oraz przynależność
do grup terapeutycznych. Chętnie korzystano z surowców mających
działanie wiatropędne:
Weź
pół funta (200 g) przetłuczonych nasion anyżu, 2 łuty (25 g)
zmielonych nasion kminku, po łucie (12,5 g) tłuczonych nasion
kopru oraz kolendry. Zalej to wszystko 4½ funtami (1,8 kg / 1,8 l)
octu i dodaj pół funta (200 ml) spirytusu. Maceruj przez osiem dni,
a potem przefiltruj.
Nie
mogę nie wspomnieć o grupie occie aromatycznym (Acetum aromaticum),
często nazywanym również octem czterech złodziei. Temat ten
zasługuje na osobną notkę – powiem jedynie tyle, że nie istniał
jego jeden skład. Mogę się doliczyć przynajmniej 30 odmian tej
formuły. W skład takich octów aromatycznych wchodziły różne,
mocno pachnące zioła – m.in. lawenda, mięta, szałwia, goździki,
tatarak i wiele innych surowców. Preparaty na nich oparte, opisywane
były jako silne środki antyseptyczne, chroniące przed wieloma
chorobami.
Do
naczynia włóż funt bylicy (0,4 kg), 8 łutów (100 g) cząbru, 4
łuty (50 g) majeranku, 4 łuty bazylii, 8 łutów korzenia fiołka
wonnego, 8 łutów liści laurowych, 8 łutów szalotki, 2 łuty
cynamonu, 1 łut goździków. Maceruj przez osiem dni w 8 funtach
octu (3,2 kg / 3,2 l), odcedź i dodaj 8 łutów spirytusu. Rozlej w
butelki.
Na
osiem funtów octu (3,2 kg / 3,2 l) dodaj 1 łut (12,5 g) mięty
kędzierzawej, 1 łut skórki cytrynowej, 6 łutów (75 g) cząbru, 6
łutów bylicy, 6 łutów szalotki, 6 łutów czosnku. Maceruj dwa
tygodnie.
Do
dużego naczynia wlej 12 funtów (4,8 kg / 4,8 l) octu i dodaj po ¼
funta (100 g) tymianku i majeranku, 4 łuty (50 g) cząbru, po 2 łuty
(25 g) bazylii, mięty kędzierzawej i liści selera i 1 łut (12,5
g) szalotki.
Temat
oczywiście nie został wyczerpany – czuję to w kościach. Jest to
jednak tekst, który mam nadzieję, wiele wyjaśni, zaciekawi i
poszerzy horyzonty. Jeżeli spodobał Ci się, udostępnij go swoim
znajomym, polub mój fanpage na Facebooku i zapoznaj się z
eko-torbami w moim sklepiku na Cupsell.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz