Odwiedzając
niektóre strony internetowe, zauważam pewne niebezpieczne tendencje
do traktowania surowców zielarskich i przetworów z nich
sporządzonych, jako bezpiecznych środków terapeutycznych,
przeznaczonych zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci i osób
starszych. Wychwalając pod niebiosa zalety (ze smutkiem zauważam,
że często rozdmuchane i nieprawdziwe), pomija się pewne wady i
ostrzeżenia.
Napisałem 'pomija się', choć fraza ta nie oddaje
prawdy. Wiele stron poświęconych zielarstwu jest prowadzonych
kompletnych laików, przez co nie wiedzą o środkach ostrożności
lub ignorują je, mając na boku internetowy sklepik lub inny
partykularny interes, przez co ograniczanie grona chętnych wpływa
na jego zarobki. Również czytelnicy takowych stron bardzo często
lubią zgrywać "zielarzy" myśląc, iż przeczytanie
książki Ożarowskiego, strony internetowej doktora Różańskiego,
lub - co gorsza - któregoś dzieła nieszczęsnej Kórzawskiej albo
tekstów hildegardystów sprawia, że zyskują pełnię wiedzy.
Pokutuje pewna fałszywa romantyczna wizja zielarza/zielarki jako
oddanej naturze osoby zbierającej kwiatki i korzonki, wykonującej w
drewnianym domku syropów i ordynującej roślinne terapie członkom
rodziny i znajomym. Tacy ludzie często a gęsto udzielają się na
różnych grupach facebookowych, szerząc banały o ziołach, mają
klapki na oczach i nie dostrzegają minusów sygnalizowanych przez
literaturę fachową, nabierając przekonania o złych zamiarach
lekarzy, farmaceutów i naukowców.
W
efekcie takiego postępowania wiedza o regułach bezpieczeństwa w
pracy z ziołami i zdarzeniach niepożądanych, które mogą
występować jest nędzna, a najczęściej żadna. Opierając się na
niesprawdzonych źródłach, odczucia spowodowane negatywną reakcją
organizmu na zioła, są traktowane jako pożądane reakcje
świadczące o korzystnych zmianach prowadzących w krótkim czasie
do ustąpienia dolegliwości. Należy jasno zaznaczyć – każda
roślina może wywołać zdarzenia niepożądane, przy czym można
powiedzieć, że im mniejsza dawka terapeutyczna, tym większa
szansa, że coś niespodziewanego się wydarzy. Oznacza to, że nawet
popularne przyprawy czy zioła powszechnie postrzegane jako
bezpieczne u pewnej bardzo małej grupy osób, powodują przykre, a
nawet niebezpieczne dla zdrowia dolegliwości.
Podane
poniżej wybrane zdarzenia niepożądanych dla powszechni znanych
roślin, są oczywiście wybrane i jednostkowe. Zanotowano przypadki
alergii dla niemal każdej rośliny leczniczej, nie wyłączając tak
często stosowanych, jak bazylia, mięta pieprzowa czy oregano, więc
nie poświęcam takim wypadkom wiele miejsca. Zdaję sobie sprawę,
że zdarzenia niekiedy są ubogie w szczegółowe dane, lecz często
są one niedostępne z prozaicznych przyczyn – wiele osób u
których one wystąpiły, nie chwali się tym i nie ujawnia
szczegółów. Również nie zdawano sobie sprawy z wagi zdarzenia,
przez co dokumentacja medyczna jest niepełna, a nikt nie zadał
sobie trudu aby pogrzebać nieco głębiej i dociec przyczyn.
Zacznę
od kasztanowca zwyczajnego (Aesculus hippocastanum)
a konkretnie od jego nasion. Pewien 37-latek przed niesprecyzowanym
zabiegiem przyjął zastrzyk domięśniowy zawierający 65 mg
standaryzowanego ekstraktu z nasion kasztanowca. Badania wykonane po
kilku tygodniach (najwyraźniej kontrolne) ukazały zmiany martwicze
w rejonie centralnozrazikowym wątroby oraz cholestazę (czyli zastój
żółci). Wyniki wskazały zwiększony poziom bilirubiny, fosfatazy
zasadowej (ALP), gamma-glutamylotranspeptydazy (GGTP) i eozynofilów
(granulocytów kwasochłonnych, czyli odmiany krwinek białych).
Ciekawe
są doniesienia związane z aloesem zwyczajnym (Aloe vera),
przecież tak chętnie używanym w domowych kosmetykach. Oczywiście
zdarzają się przypadki alergii wynikłych wskutek kontaktu z sokiem
lub żelem. Pewna kobieta często zażywała aloes doustnie (sok z
kilku listków) oraz miejscowo (być może kosmetycznie) w wyniku
czego zapadła na purpurę Henocha-Schönleina, czyli zapalenie
naczyń związane z IgA (immunoglobuliny A, czyli podstawowego
mechanizmu odporności w błonach śluzowych). Purpura
Henocha-Schönleina to znajdujące się od pasa w dół wybroczyny
skórne, krwotoczna wysypka z towarzyszącymi bólami brzucha i
pogorszoną pracą nerek. Inny przypadek zapadnięcia na tą chorobę
to mężczyzna, który przez tydzień zażywał ekstrakt z aloesu.
Jest opisany wypadek wystąpienia zaburzeń w pracy tarczycy u osoby,
która codziennie zażywała 10 ml soku z aloesu oraz stosowała
nieznane ilości ekstraktów w celach kosmetycznych.
Mam
nadzieję, że znane jest częste występowanie groźnych alergii na
seler (Apium graveolens),
którą często określa się jako 'seler-marchew-bylica-brzoza',
gdyż alergia na jedną z tych roślin wskazuje na bardzo duże
szanse alergii na pozostałe rośliny i pokrewne z gatunku. U osób,
które nie mają uczulenia na seler, może wystąpić pokrzywka i
zaczerwienienie skóry w wyniku kontaktu ze świeżymi okazami oraz
fotodermatoza, która zazwyczaj objawia się po zjedzeniu większych
ilości i kontakcie z intensywnym światłem słonecznym.
Lubiany
przez osoby zajmujące się kosmetyką nagietek (Calendula
officinalis) u około 1-2% osób
może wywołać zaczerwienia, świąd i pokrzywkę, zwłaszcza jeżeli
do produkcji maści wykorzystywano ekstrakty eterowe lub alkoholowe,
a sam produkt jest w nie bogaty. Ryzyko alergii na nagietek jest
zwiększone, gdy występuje podobna reakcja na balsam peruwiański,
nikiel czy propolis. Znany jest przypadek wstrząsu anafilaktycznego
u osoby, która spożyła napar z nagietka.
Media
czasami odświeżają temat duńskich bułeczek z cynamonem
(Cinnamomum verum) strasząc,
że Unia Europejska zakaże tej przyprawy. Ogólnie jest przyjęte,
iż duże dawki (2-4 g) mogą wywołać trudności z oddychaniem,
ekscytację (choć wiadomo też o przypadkach senności), wzrost
tętna i obfite pocenie się. Jak zawsze są alergie kontaktowe, przy
czym zawsze zaskakują mnie sytuacje i miejsca, w których dochodzi
do wydarzeń – jedną ze scen takiego przypadku była kawiarnia a
przedmiotem filiżanka kawy z dużą ilością spienionego mleka i
wzorkiem z cynamonu. O wywoływanie alergii obwinia się aldehydy
cynamonowe (zazwyczaj 50-75% w olejku eterycznym), które są
wykorzystywane w przemyśle kosmetycznym oraz spożywczym. Znajdziemy
je cukierkach i gumach do żucia – z tymi ostatnimi jest związany
dramat 24-letniej kobiety z wykrytym rakiem płaskonabłonkowym
języka, najprawdopodobniej wywołanym żuciem dużych ilości
bezcukrowej gumy do żucia (do 5 paczek dziennie) o smaku cynamonu.
Aldehydu cynamonowe podrażniają jamę ustną, często prowadząc do
zapaleń dziąseł i owrzodzeń, więc niewykluczone, że były
głównym czynnikiem wywołania raka.
Co
prawda nie nasz klimat, bo limonka (Citrus x aurantifolia)
woli zgoła cieplejsze klimaty, ale to zapewne opisane przypadki
tyczą się wszystkich owoców cytrusowych. Kontakt z sokiem oraz
olejkami eterycznymi powoduje fotodermatozy, zmiany rumieniowe i
pęcherze. 23-letnia kobieta, pracująca na plaży, po dwóch dniach
przygotowywania mojito (zapewne otwarty bar na piasku) dostała
bolesnych rumieni i plam.
Historią
grozy można nazwać pewne przypadki związane z koprem włoskim
(Foeniculum vulgare).
U kilku dziewczynek (przedział wiekowy 5 miesięcy – 5 lat)
zaczęły rozwijać się piersi przy jednoczesnym braku innych oznak
przyśpieszonego dojrzewania płciowego. Wszystkie były karmione
piersią (oczywiście już starsze nie), nie przyjmowały również
leków hormonalnych. Jedynym łącznikiem były herbatki z kopru
włoskiego w sporych ilościach, bo 2-3 filiżanki dziennie, podawane
przez okres od 4 miesięcy do 2 lat. U wszystkich poziom estradiolu
(żeński hormon płciowy) przekraczał normy nawet 20-krotnie. Po
odstawieniu naparów efekty zaczęły się cofać, a estradiol
unormował się w ciągu kilku miesięcy.
pixabay | Muzeum w Lwowie |
Znane
i lubiane nasiona słonecznika (Helianthus annus)
mogą być przyczyną ciężkich reakcji alergicznych. Osoby które
mają dzieci powinny zwrócić szczególną uwagę na to, jak jedzą
słonecznik. Niecierpliwe szkraby zazwyczaj nie wyłuskują wnętrza,
tylko spożywają w całości licząc, że zęby jakoś to przemielą
(sam tak robiłem!). Częste praktyki prowadzą do tworzenia się
bezoarów – brył w przewodzie pokarmowym (przełyku, żołądku,
odbytnicy) będącymi zalegającymi masami włókien roślinnych.
Warto łuskać słonecznik za pomocą rąk. Pewien pan codziennie
podczas dwugodzinnych seansów telewizyjnych przez dwa lata łuskał
słonecznik za pomocą ust i zębów, przez co doczekał się zmiany
koloru języka na czarny i czegoś na kształt włosków a będącymi
wydłużonymi brodawkami. Ratunkiem okazało się regularne
szczotkowanie języka, czyszczenie roztworem mocznika i przede
wszystkim odstawienie słonecznika.
Kto
z nas nie kocha lawendy (Lavandula angustifolia)? Niemal w
każdym domu znajduje się doniczka z dorodnym krzaczkiem oraz
kuchenny bibelot z jej ilustracją. Co można jej zarzucić? Pewna
matka (niektórzy nie mają wyobraźni, ale za to posiadają dzieci)
podawała 8-miesięcznemu dziecku ekstrakt z lawendy produkowany
domowymi sposobami. Zaprzestała po wystąpieniu dezorientacji,
skołowania i senności u niemowlęcia. Wydaje się, że dzieci są
szczególnie czułe na lawendę. Znanych jest kilka przypadków
wystąpienia ginekomastii (przerost sutka u mężczyzn) po regularnym
kontakcie z produktami zawierającymi wyciąg czy też olejek z
lawendy. 4-latek smarowany balsamem z lawendą, 10-latek używający
szamponu i żelu do włosów (zawierały olejek) czy też 7-latek
stosujący mydło lawendowe i takiż tonik do twarzy. Przerost
ustępował po odstawieniu produktów.
Niektórzy
zupełnie nie mają wyobraźni i leczą się na własną rękę. Źle
użyta szałwia (Salvia
officinalis) nie
pomaga w utrzymaniu dobrej kondycji. 54-letnia kobieta regularnie
zażywała niewielkie dawki olejku eterycznego przez kilka lat.
Najwyraźniej lała z buteleczki na łyżeczkę i połykała. Zwykle
przez kilkanaście minut odczuwała palenie w żołądku,
przyspieszony oddech i tętno, zawroty głowy. Pewnego razu
"przelała" swoją zwyczajową dawkę w efekcie czego
wystąpił napad toniczno-kloniczny (utrata świadomości,
zasinienie, drgawki). Rok młodszy mężczyzna również doświadczył
podobnego ataku po zażyciu 12 kropli olejku. Obydwie osoby nie
chorowały na epilepsję.
Podane
przypadki nie stanowią nawet promila zdarzeń niepożądanych, które
wystąpiły w kontakcie z ziołami. Są pewnym ostrzeżeniem dla
wszystkich tych, którzy chcą czerpać korzyści z roślin
leczniczych – zioła nie są nieszkodliwe. To niebezpieczny mit,
który wmawiają Wam głupcy. Istnieje kilka grup ryzyka, gdzie
wzrasta szansa na wystąpienie jakiegokolwiek zdarzenia niepożądanego
– dzieci, osoby starsze, osoby przewlekłe chore i zażywające
dużą ilość leków, osoby niefrasobliwe i nieuważne oraz
domorośli zielarze-internauci. Dlatego każdy przypadek należy
rozpatrywać osobno, rozważając bilans potencjalnych korzyści i
ewentualnych strat. Dopiero wtedy należy podjąć decyzję o
zastosowaniu danego zioła, a nie z rekomendacji internetowego guru.
Gdzie opisane są takie przypadki ? Skąd uzyskałeś takie informacje ??
OdpowiedzUsuńPrześledzenie baz medycznych + publikacje AHPA.
UsuńDawno temu, gdy zaczynałam poznawać rośliny i ich właściwości zachwyciłam się dziurawcem i jego antydepresyjnym działaniem. Nie miałam wtedy bladego pojęcia, że zioła, które nie są trujące można przedawkować. Piłam napar z dziurawca przez 2 dni w ilości kilku szklanek dziennie. Skończyło się to koszmarnymi bólami pleców, zawrotami głowy, przez ponad dobę nie byłam w stanie wstać z łóżka. Ta lekcja, którą dostałam na samym wstępie spowodowała, że nabrałam respektu przed "ziółkami". I wiem też, że była to bardzo łagodna lekcja.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za ten komentarz. Cieszę się, że tak niegroźnie się to skończyło, a jednocześnie jestem zaciekawiony takim rozwojem tego przypadku. Tak, zioła zdecydowanie nie są naszymi przyjaciółmi. Zasada nadzwyczaj ograniczonego zaufania zawsze się przydaje.
UsuńAle to dotyczy nie tylko ziół a każdej substancji, którą wprowadzamy do organizmu doustnie, wziewne czy transdermalnie. Od jedzenia, przez leki, w tym ziołowe, po kosmetyki.
UsuńOczywiście! Ale ponieważ prowadzę blog zielarski, skupiłem się na samych ziołach :)
UsuńZioła sa naszymi przyjaciółmi, i jako tacy nie pozwalaja wchodzić sobie na głowę!
UsuńSkrajności i niekompletna wiedza bywają zabójcze w każdej dziedzinie życia. Zielarze, dietetycy, masażyści, trenerzy, samozwańczy znachorzy, którzy jak piszesz, coś liznęli, niewiele doświadczyli - chcą być guru w temacie. Zgodnie z badaniami i picie wody w dużej ilości może zabić. Skąd w kimkolwiek pogląd, że jeśli jest roślinka tzn. "pomóc może, a na pewno nie zaszkodzi"? Rośliny to potężna moc i wymaga równie potężnej wiedzy czy medycznej czy z przekazów ludowych. Jednakże stosowanie powinno być poparte wnikliwością, uważnością i ostrożnością.
OdpowiedzUsuńLiczba takowych "guru" będzie przybywać - jest popyt na ekologiczny i naturalny styl życia, więc będzie odpowiednio duża podaż osób się tym zajmujących, przy czym znaczna większość nie będzie reprezentować poważnego poziomu.
UsuńPogląd o nieszkodliwości jest uzależniony od wyznawanego stylu ziołolecznictwa. Ja zajmuję się tylko tym popartym naukowo, rzekłbym "oficjalnym" czy też "europejskim". Inni wolą medycynę chińską gdzie są nieco inne standardy, inni ajurwedę, są grupy preferujące indiańskie reguły a jeszcze inni to hildegardyści (wyjątkowo toksyczna grupa).
Witam , jak duże ma Pan doświadczenie w dziedzinie zielarstwa , że neguje autorytety ?
OdpowiedzUsuńCzy mógłby Pan/Pani rozwinąć myśl o negowaniu autorytetów? Kogo zanegowałem?
UsuńBardzo interesujacy artykul.
OdpowiedzUsuńPo stokroc dzieki !!
Dziękuję :) Proszę częściej zaglądać na Manuał Zielarski, aby być na bieżąco z nowymi tekstami!
UsuńWitam a co myśli Pan o nasionach czarnuszki?
UsuńTeraz pewnie nie znajdę, ale... na YouTube jest jeden wykład "zielarza" na jakimś magiczno-ezoterycznym zlocie, który ma dosyć sporo fanów. W swoim 1-2 godzinnym wywodzie mówił właśnie, że rośliny są inteligentne i wiedzą, kiedy działać na ludzki organizm, a kiedy już nie. Załamałam się...
OdpowiedzUsuńOK, znalazłam: Łukasz Lubicki
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=AfnXoKhAn9o
Pan Lubicki (znane mi są jego teorie) niedawno dostąpił zaszczytu i TVP Info wyemitowała o nim reportaż. Zrobiono z niego ludowego eksperta przez którego przemawia Matka Boska. Cóż, każdy orze jak może. Z tego co wiem, obecnie niektórzy internauci weryfikują podawane przez pana Lubickiego informacje o jego wykształceniu. I dochodzą do pewnych, niekorzystnych (dla tego pana) wniosków.
OdpowiedzUsuńwykształcenie nie jest najbardziej istotne w zielarstwie :) znaczy obecnie tak! bo zanikła tradycja przekazywania sobie rodzinnie wiedzy wiec trzeba się kształcić w tym kierunku a jak chodzi o Pana Lubickiego to faktycznie mocno naciąga wiele rzeczy pod siebie .... a blog spoko :) i na wiele cenności :) gratuluję ... stara zielara :)
OdpowiedzUsuńMam nieco inne zdanie na ten temat, być może z racji optyki albo rozbieżnych definicji (zielarstwo czyli...?) :) Wykształcenie jest najbardziej istotne, bez solidnych podstaw nie ma o czym mówić.
OdpowiedzUsuńTradycje zanikają, zapewne w średniowieczu też narzekano, że zanikają stare tradycje, ale nie można kultywować wszystkiego (tj. starych, jak i nowych zwyczajów). Inną sprawą jest słuszność, prawdziwość rodzinnej wiedzy w odniesieniu do rzeczywistości.
Dziękuję za słowa pochwały! :)
Vereinigten, ja się podpisuję pod tym wszystkimi częściami ciała, tylko Ty mnie nie odzieraj z romantycznej i czystej wizji zielarstwa, pozwól chodzić mi po łące we wianku na włosach i w białej sukience ;p Przynajmniej kleszcze będzie na niej widać :D
OdpowiedzUsuńStronka bardzo ciekawa, chętnie ją podczytuję od kiedy tu trafiłam,
pozdrawiam,
Daenerys z forum luskiewnik
Dziękuję za dobre słowo :)
UsuńRomantyczna wizja zielarstwa zupełnie nie współgra z obecnymi, współczesnymi realiami :/
Powiedz mi to prosto w oczy w Noc Kupały kiedy będę szukać kwiatu paproci w lesie, hej ;) Ze słowiańskiej krwi i kości jestem w spadku po Piastach, a ziołową miłość w DNA zapisali mi dziadek leśniczy i babcia szeptucha i nawet studia chemiczne nie przeszkodziły mi wierzyć w magię ziół ;) Najważniejsze, żeby dobrać dosis, bo wszystko od niej zależy.
UsuńCudną masz tą stronę.
Pozdrawiam,
Daenerys
Cóż, możesz znaleźć jedynie kleszcze :) Oczywiście, jeżeli wcześniej nie wpadniesz w boreliozową histerię którą nakręca Krosno i Międzyborowo.
UsuńI dosis czasem będzie do niczego, jak organizm zbyt czuły :)